Pasażerowie klasy biznes drwią z biednej starszej pani, ale na końcu lotu pilot zwraca się do niej – Historia dnia

LUDZIE

Stella w końcu dotarła na swoje miejsce w klasie biznes w samolocie.

Jednak pewien mężczyzna nie chciał siedzieć obok niej i powiedział stewardesie, że starsza kobieta powinna być w klasie ekonomicznej.

Stewardessa odrzuciła jego prośbę, a Stella mogła zająć swoje miejsce.

Niedługo później Stella opowiedziała najsłodko-gorzką historię swojego życia.

„Nie chcę siedzieć obok tej… kobiety!” Franklin Delaney niemal krzyknął na stewardesę, która towarzyszyła starszej kobiecie i powiedziała mu, że siedzi obok niego.

„Proszę pana, to jest jej miejsce. Nie możemy nic na to poradzić,” powiedziała spokojnie stewardessa, próbując uspokoić biznesmena, który miał na twarzy grymas.

„To niemożliwe. Te miejsca są zbyt drogie, a ona nie mogła sobie na nie pozwolić! Spójrzcie na jej ubrania!”

Franklin niemal krzyknął, wskazując na ubrania starszej kobiety. Stella była zawstydzona.

Miała na sobie swoje najlepsze ubrania, ale nienawidziła, że inni zauważyli, iż były tanie.

Inni pasażerowie klasy biznes spojrzeli na nią, a starsza kobieta, Stella Taylor, spuściła wzrok na swoje stopy.

Kłótnia trwała dalej i opóźniała załadunek samolotu. Pojawiło się kilku innych stewardów, próbując uspokoić Franklina.

Zaskakująco, inni pasażerowie zgodzili się z biznesmenem.

Uznali, że ta kobieta nie mogła zapłacić za to miejsce i kazali jej wyjść. Było to najbardziej upokarzające doświadczenie w życiu Stelli, i w końcu ustąpiła.

„Proszę pani, w porządku. Jeśli macie inne miejsce w klasie ekonomicznej, zostanę tam.

Wydałam wszystkie swoje oszczędności na to miejsce, ale lepiej nie przeszkadzać innym,” powiedziała, kładąc delikatnie rękę na ramieniu stewardessy.

Ta kobieta była dla niej już tak życzliwa, ponieważ Stella zgubiła się na lotnisku.

Miała 85 lat i nigdy wcześniej nie podróżowała.

Dlatego Międzynarodowe Lotnisko Seattle-Tacoma było dla niej dość mylące.

Ale linia lotnicza w końcu przydzieliła jej pomocnika, który towarzyszył jej przez cały proces, i w końcu dotarły na lot, który leciał do Nowego Jorku.

Stewardessa nie chciała kłócić się z biznesmenem, który nie chciał uwierzyć, że Stella siedzi obok niego, mimo że nawet pokazano mu jej kartę pokładową.

Kobieta zwróciła się do Stelli z surowym wyrazem twarzy, choć gniew nie był skierowany do niej.

„Nie, proszę pani. Zapłaciła pani za to miejsce i zasługuje na to, by tutaj siedzieć, bez względu na to, co ktoś powie,” nalegała stewardessa.

Ponownie zwróciła się do mężczyzny i zagroziła, że wezwie ochronę lotniska, by go wyprowadzić.

Wtedy mężczyzna westchnął z rezygnacją i pozwolił Stelli usiąść obok siebie.

Samolot wystartował, a Stella była tak przestraszona, że upuściła swoją torebkę.

Na szczęście mężczyzna nie był całkowicie nierozsądny i pomógł jej odzyskać rzeczy.

Ale wypadł z niej rubinowy medalion, a mężczyzna zagwizdał na widok przedmiotu.

„Wow, to coś wyjątkowego,” skomentował.

„Co masz na myśli?” zapytała Stella.

„Jestem jubilerem specjalizującym się w antykach, a ten medalion jest niesamowicie wartościowy.

To na pewno prawdziwe rubiny. Czy się mylę?” powiedział mężczyzna, oddając jej medalion. Stella wzięła go z powrotem i spojrzała na niego.

„Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Mój ojciec dał go mojej matce wiele lat temu, a ona przekazała mi go, kiedy mój ojciec nie wrócił do domu,” wyjaśniła Stella.

„Co się stało?” zapytał mężczyzna. „Przepraszam.

Nazywam się Franklin Delaney. Chciałem przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie.

Dzieją się w moim życiu skomplikowane rzeczy i nie powinienem był tak się zachować.

Czy mogę zapytać, co się stało z pani ojcem?”

„Mój ojciec był pilotem myśliwca podczas II wojny światowej.

Kiedy Ameryka przystąpiła do wojny, wyjechał, ale dał ten medalion mojej matce jako obietnicę, że wróci. Bardzo się kochali.

Miałam wtedy tylko cztery lata, ale pamiętam ten dzień wyraźnie.

On nigdy nie wrócił,” wyjaśniła Stella.

„To straszne.”

„Jest. Wojna jest bezsensowna. Nic dobrego z niej nie wynika.

A moja matka nigdy nie otrząsnęła się z tej straty.

Była cieniem samej siebie i ledwo sobie radziłyśmy.

Ale nawet kiedy sytuacja w domu była dramatyczna, nigdy nie pomyślała, żeby go sprzedać. Dała mi go, kiedy miałam dziesięć lat i powiedziała, żebym go zatrzymała.

Ale nigdy nie myślałam, żeby go sprzedać, choć sama miałam trudności finansowe.

Szczerze mówiąc, jego prawdziwa wartość jest wewnątrz,” ujawniła Stella, uśmiechając się do Franklina, gdy go otworzyła.

W medalionie były dwa zdjęcia. Jedno było w sepii i przedstawiało parę, a drugie ukazywało dziecko. „To są moi rodzice.

Zobacz, jak bardzo byli zakochani,” powiedziała Stella nostalgicznie.

Franklin skinął głową, nie mówiąc nic, ale spojrzał na drugie zdjęcie.

„Czy to twój wnuk?” zapytał nagle.

„Nie, to mój syn, a właściwie to on jest powodem, dla którego jestem na tym locie,” odpowiedziała starsza kobieta.

„Lecisz do niego?”

„Nie, to wszystko. Pamiętasz, jak mówiłam, że miałam problemy finansowe?

Cóż, wiele lat temu zaszłam w ciążę.

Miałam trzydzieści kilka lat, a mój chłopak zniknął. Miałam syna przez kilka miesięcy, ale było jasne, że nie będę mogła zapewnić mu dobrego życia.

Nie miałam żadnego wsparcia.

Moja matka zmarła wiele lat wcześniej, po tym, jak cierpiała na demencję, więc oddałam go do adopcji,” wyjawiła Stella.

„Odnaleźliście się później?”

„Próbowałam. Znalazłam go dzięki tym testom DNA.

Poprosiłam sąsiada, żeby pomógł mi wysłać do niego e-mail.

Ale Josh — tak się nazywa — odpowiedział, że jest w porządku i nie potrzebuje mnie.

Próbowałam kilka razy skontaktować się z nim i prosiłam o wybaczenie, ale nigdy więcej nie odpowiedział na moje e-maile.”

Franklin podrapał się po głowie, zdezorientowany. „Nie rozumiem, co robisz w tym locie. Powiedziałaś, że lecisz do niego.”

„On jest pilotem tego lotu. Jestem tutaj, ponieważ dziś są jego urodziny.

Urodził się 22 stycznia 1973 roku, a ja mogę nie mieć już dużo czasu na tym świecie, więc chciałam spędzić chociaż jedne jego urodziny z nim.

To jedyny sposób,” wyjaśniła Stella, uśmiechając się do Franklina, zanim znów spojrzała na medalion.

Nie zauważyła, że Franklin otarł łzę z twarzy, ani że kilka stewardes i pasażerów usłyszało tę historię.

Po kilku minutach jedna ze stewardes poszła do kokpitu.

„Tak czy inaczej, to jedna z jego najdłuższych tras, więc mogę spędzić pięć godzin w pobliżu mojego syna

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen