Ktoś ciągle zostawiał groźne kartki w moim mieszkaniu, gdzie mieszkałam sama.

LUDZIE

Kiedy dowiedziałam się, kto to był, byłam wstrząśnięta do szpiku kości.

Kiedy tajemnicze kartki zaczęły pojawiać się w mieszkaniu Melanie, nie mogła pozbyć się niepokojącego podejrzenia, że jej czarujący sąsiad może być w to zamieszany.

W wyścigu z czasem, musi odkryć, czy jest ścigana, czy może coś jeszcze mroczniejszego bawi się jej umysłem.

Wszystko zaczęło się w pochmurny wtorek rano.

Każdy dzień zaczynał się zlewać w jedno, zaginiony w mgle nieprzespanych nocy i kofeiny.

Kiedy starałam się przygotować śniadanie, zapach kawy już wypełniał kuchnię, otworzyłam lodówkę i zauważyłam żółtą karteczkę przyklejoną do kartonu mleka.

„Kup zakupy. Kończy się.”

Słowa były napisane niechlujnie — ostry kontrast do mojego pisma, czystego i precyzyjnego, od lat ucząc drugoklasistów.

Patrzyłam na kartkę, przejeżdżając palcem po nierównych literach, a dreszcz przeszedł mi po plecach.

„To… dziwne,” szepnęłam, przechodząc obok kartki.

Tost zaczął się palić, szybko go wyjęłam, machając ręką, aby odgonić leniwe spirale dymu unoszące się ku sufitowi.

Wyrzuciłam tost, starając się pozbyć dziwnego uczucia, odrzucając to jako chwilowy brak pamięci.

Ale dwa dni później sytuacja się pogorszyła.

Znalazłam moje klucze w lodówce i kolejną kartkę na moim laptopie: „Raport projektu na piątek. Nie zawal tego razem.”

Słowa brzmiały ostro, prawie oskarżająco.

Potem zauważyłam nieotwartą butelkę soku pomarańczowego w moim mikrofalówce — czegoś, czego nigdy nie kupuję, ponieważ jest zbyt kwaśne dla mojego żołądka.

Strach zakorzenił się w moim umyśle.

Każdy krok w moim mieszkaniu wydawał się jakby chodziło się po przestrzeni innej osoby, jakby obca osoba zaczęła wkraczać w moje rutyny.

Próbowałam zadzwonić do siostry, potem na policję, ale nie mogłam wymyślić, co powiedzieć.

Pomocy, ktoś włamał się do mojego mieszkania, żeby zostawić mi przypomnienia i sok pomarańczowy?

Te słowa brzmiały absurdalnie, nawet dla mnie.

Zamiast tego, kupiłam małą kamerę internetową, ustawiając ją w moim salonie.

Oglądałam wystarczająco dużo programów kryminalnych, żeby wiedzieć, że będę potrzebować dowodów, jeśli pójdę na policję.

Każdej nocy kładłam się do łóżka, każdy skrzyp starego budynku był wyolbrzymiony w ciszy, każdy cień stawał się potencjalnym intruzem.

Ale rano kamera znikała — po prostu znikała.

Pojawiły się kolejne kartki, każda ciemniejsza, bardziej niepokojąca niż poprzednia.

Pewnego poranka znalazłam wiadomość na lustrze w łazience czerwoną farbą: „Bądź wdzięczna za przypomnienia. Trudno utrzymać porządek.”

Farba rozmazała się z parą z łazienki, zostawiając smugi przypominające plamy krwi, kiedy wycierałam słowa.

Mój odbicie wyglądało na wyczerpane, z oczami głębokimi i podejrzliwymi.

W końcu wybiegłam z mieszkania w panice i wpadłam na Rona, mojego pozornie idealnego sąsiada.

Wyglądał naprawdę zmartwiony, trzymając mnie za łokieć.

„Jest wszystko w porządku?” zapytał. „Wyglądałaś na bardzo rozkojarzoną wczoraj wieczorem.”

„Co masz na myśli, wczoraj wieczorem?” Nie opuściłam swojego mieszkania całą noc.

„Przyszłaś i dałaś mi to.” Wskazał na moją znikającą kamerę, stojącą niewinnie na jego półce.

Ton był lekki, ale jego wyraz twarzy miał coś niepokojącego, spojrzenie, którego nie potrafiłam rozpoznać.

W pracy ledwo mogłam się skoncentrować.

Kiedy koleżanka z pracy zauważyła, że już wysłałam mój projekt tydzień wcześniej, poczułam, jak mój żołądek się skręca.

Traciłam czas, a moje życie, które kiedyś było znajome, stało się złowrogim labiryntem zapomnianych chwil i zagubionych przedmiotów.

Ostateczny cios przyszedł z kartką na moim lustrze: „Powinniśmy porozmawiać wkrótce, zanim będzie za późno.”

Ktoś był w moim pokoju, kiedy spałam.

Pobiegłam do mieszkania Rona, waląc mocno w jego drzwi.

Otworzył je, na jego twarzy zaskoczenie, gdy domagałam się odpowiedzi.

Kiedy wskazałam na kamerę na jego półce, on ją zająkał: „To ty mi ją dałaś.”

„Nie, nie dałam!” krzyknęłam, głos łamał się, a zimny dreszcz osiadł głęboko w moim wnętrzu.

W tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie chodziło już tylko o tajemnicze kartki czy zgubione wspomnienia.

Cokolwiek to było, zaczęło zatruwać mój umysł, zacierając granicę między tym, co było prawdziwe, a tym, co było wyobrażone.

A patrząc na Rona, jedyne, o czym mogłam się zastanawiać, to czy on jest kotwicą, która trzyma mnie przy rzeczywistości — czy może to on był tym, co pchało mnie ku krawędzi.

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen