Moja szwagierka poprosiła mnie, żebym była jej druhną, ale sposób, w jaki traktowała mnie przed ślubem, zdumiał mnie.

LUDZIE

Kiedy moja szwagierka, Emily, poprosiła mnie, żebym była jej druhną, byłam zachwycona.

Zawsze miałyśmy dobry kontakt, a myśl, że będę stała u jej boku, gdy będzie wychodziła za mąż za miłość swojego życia, była dla mnie wielkim zaszczytem.

Widziałam, jak dorastała od ekscentrycznej dziewczyny, którą Alex (mój brat) przedstawił mi lata temu, aż do silnej, pewnej siebie kobiety, i nie mogłam się doczekać, żeby świętować jej wielki dzień.

Pamiętam dzień, w którym mnie o to poprosiła.

Siedziałyśmy w kawiarni, pijąc nasze napoje, kiedy Emily spojrzała na mnie z błyskiem w oczach.

„Chcę, żebyś była moją druhną” – powiedziała, jej głos pełen ekscytacji.

Nie musiałam nawet dwa razy pomyśleć.

„Oczywiście! Z przyjemnością!” – wykrzyknęłam, czując przypływ radości.

Pomyślałam o wszystkich rzeczach, które będziemy robić razem w przygotowaniach: wybieranie sukienek, planowanie wieczoru panieńskiego i bycie przy niej w każdym kroku procesu ślubnego.

Nie wiedziałam, że to doświadczenie zamieni się w coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.

Pierwsze oznaki problemów zaczęły się od planowania ślubu.

Na początku spędzałyśmy godziny omawiając szczegóły.

Pomogłam jej wybrać dekoracje, podałam pomysły na jej przemówienie i nawet zaoferowałam się, żeby zadzwonić do cateringu.

Ale z biegiem czasu coś zaczęło się zmieniać.

Emily zaczęła się coraz bardziej stresować, co było zrozumiałe, ale sposób, w jaki zaczęła mnie traktować, był szokujący.

Pewnego wieczoru byłam w jej domu, żeby przejrzeć zaproszenia na ślub.

Siedziałam na kanapie, starannie składając ostatnie koperty, kiedy Emily weszła do pokoju, wyglądając na zdenerwowaną.

„Dlaczego tak długo to robisz?” – warknęła, jej głos ostry.

Zatrzymałam się, zaskoczona.

„Przepraszam, po prostu chcę, żeby wszystko wyglądało perfekcyjnie” – odpowiedziałam, próbując utrzymać rozmowę w lekkim tonie.

„To jest problem” – powiedziała, krzyżując ręce.

„Zawsze za dużo myślisz. To tylko koperta. Nie musi być idealna. Możesz się pośpieszyć?”

Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć.

To był pierwszy raz, kiedy Emily tak do mnie mówiła, i nie rozumiałam, co się zmieniło.

Zawsze starałam się ją wspierać, więc jej nagły wybuch zaskoczył mnie.

Ale zrzuciłam to na stres związany z weselem i starałam się to zignorować.

Może po prostu była przytłoczona.

W końcu planowanie wesela to niełatwe zadanie, a ja chciałam być dobrą druhną.

Jednak sprawy nie poprawiły się.

Wręcz przeciwnie, stały się gorsze.

Kilka dni później byłyśmy w salonie sukien ślubnych, wybierając modele.

Przymierzyłam już kilka sukienek i czułam się trochę niepewnie co do tej, którą miałam na sobie.

Była piękna, ale nie byłam pewna, czy to ta odpowiednia dla mnie.

Kiedy wyszłam z przymierzalni, spotkałam się z dezaprobującym spojrzeniem Emily.

„To ta sukienka, którą wybrałaś?” – zapytała, jej głos pełen sarkazmu.

„To zupełnie nie pasuje do tematu wesela. Wiesz, ma być elegancko i klasycznie, a nie… cokolwiek to jest.”

Byłam zaskoczona.

„Myślałam, że jest ładna” – powiedziałam, moja odpowiedź była cicha.

Emily westchnęła, kręcąc głową.

„Nigdy mnie nie słuchasz. Powiedziałam, że chcę, żeby drużyny wyglądały elegancko. Myślę, że to się nie nadaje.”

Zwróciła się do sprzedawczyni i machnęła ręką, jakby odrzucając sukienkę.

„Musimy znaleźć coś bardziej wyrafinowanego dla niej.”

Poczułam się wtedy upokorzona.

To nie chodziło tylko o sukienkę – chodziło o to, jak mnie traktowała przed innymi.

Nie zapytała mnie nawet o opinię, a ja byłam publicznie oceniana.

W ciągu kolejnych kilku tygodni sytuacja się nie poprawiła.

Emily zaczęła krytykować wszystko, co robiłam.

Nie podobało jej się, jak uczesałam włosy na wieczór panieński.

Narzekała, że byłam „zbyt entuzjastyczna” w kwestiach weselnych, jak wieczór kawalerski.

Wygłaszała złośliwe uwagi, że byłam „za głośna”, kiedy ekscytowałam się organizowaniem rzeczy na przyjęcie.

Wyglądało na to, że cokolwiek zrobiłam, nie było wystarczająco dobre dla niej.

A mimo to nadal pomagałam.

Pomyślałam, że może jeśli po prostu będę kontynuować, jeśli będę ignorować krytykę, sytuacja się poprawi.

Ale nie poprawiła się.

Punkt kulminacyjny nadszedł na tydzień przed ślubem.

Byłyśmy znowu w jej domu, tym razem na ostateczne przejrzenie szczegółów wesela.

Emily siedziała przy stole w kuchni, wyglądając na zestresowaną jak zwykle.

Przyszłam, żeby zaoferować pomoc na ostatnią chwilę, ale gdy tylko weszłam, poczułam, że coś jest nie tak.

„Potrzebuję, żebyś zmieniła układ siedzeń” – powiedziała, ledwo podnosząc wzrok z telefonu.

„Nie podoba mi się, jak to jest teraz ustawione.”

Moje serce opadło.

„Co masz na myśli?” – zapytałam, próbując zachować spokój.

„Omawiałyśmy to tyle razy. Wszystko jest gotowe.”

Emily spojrzała na mnie, jakbym robiła problem.

„Nie podoba mi się. Chcę, żebyś to zmieniła. Już ci mówiłam, co chcę. Dlaczego nie możesz po prostu zrobić tego, jak ci powiedziałam?”

Byłam tak zraniona, że ledwo mogłam mówić.

To nie chodziło tylko o zmianę układu siedzeń – chodziło o sposób, w jaki do mnie mówiła, jak traktowała mnie jak służącą, a nie przyjaciółkę czy członka rodziny.

Czułam, że każda moja próba wsparcia była traktowana jako coś oczywistego, a im więcej próbowałam, tym bardziej mnie odpychała.

W noc przed ślubem leżałam w łóżku, patrząc w sufit, próbując przetrawić wszystko.

Jak doszło do tego punktu?

To powinien być najszczęśliwszy czas w naszym życiu, a stał się dla mnie koszmarem.

Próbowałam być przy Emily, wspierać ją na każdą możliwą sposób, ale wszystko, co otrzymałam w zamian, to surowe słowa, krytyka i przytłaczające poczucie, że nigdy nie będę wystarczająco dobra.

Nadszedł dzień ślubu, a mimo wszystko starałam się uśmiechać.

Stałam u boku Emily jako jej druhna, ale przez cały czas nie mogłam pozbyć się wrażenia, że coś między nami zmieniło się nieodwracalnie.

Dałam z siebie tyle, ale na koniec czułam się niewidoczna.

Po ceremonii Emily podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy.

„Dziękuję za wszystko” – powiedziała prawie zbyt obojętnie.

„Byłaś świetna.”

Uśmiechnęłam się słabo, ale nie mogłam zignorować gorzkiego smaku w ustach.

Stałam przy niej, wspierałam ją, robiłam wszystko, co mogłam, ale czułam, że nie doceniła tego.

W tamtej chwili zrozumiałam, że nie byłam osobą, której chciała mieć w swoim życiu – przynajmniej nie w ten sposób.

I choć pomogłam jej zorganizować wesele, nasza więź już nigdy nie była taka sama.

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen