Za każdym razem, gdy płaciliśmy w sklepie spożywczym, mój mąż udawał, że odbiera telefon, a potem szedł sobie. Tym razem dałam mu nauczkę, której nigdy nie zapomni.

CIEKAWE

Za każdym razem, gdy Jason i ja szliśmy na zakupy, powtarzał się pewien przewidywalny wzór.

Gdy tylko dochodziliśmy do kasy, jego telefon dzwonił z „bardzo ważnym” telefonem służbowym.

„Och, kochanie, muszę to odebrać!” – mówił, a potem znikał, zostawiając mnie, bym zapłaciła całą rachunek.

Ale tym razem?

Miałam plan – taki, który sprawił, że Jason zamarzyłby o tym, żeby po prostu przeciągnął kartę i został w kolejce.

Jason jest pracowity, troskliwy i potrafi zapamiętać naszą rocznicę bez przypomnienia, ale rozwinął jeden denerwujący nawyk, który doprowadzał mnie do szaleństwa.

Za każdym razem, gdy jechaliśmy do sklepu spożywczego, działo się coś dziwnego.

Gdy tylko zbliżaliśmy się do kasy, Jason dostawał telefon.

To było niemal niesamowite, jak konsekwentnie to się zdarzało.

„Och, kochanie, muszę to odebrać!”

I w okamgnieniu zostawałam sama z pełnym wózkiem zakupów i szybko rosnącą sumą do zapłacenia.

Na początku nie przejmowałam się tym zbytnio.

W końcu małżeństwo to wzajemne dawanie i branie, prawda?

Ale po dziesiątym z rzędu telefonie odbieranym tuż przed kasą zaczęłam dostrzegać wzór.

„Kto to był?” – zapytałam po jednym z jego typowych ucieczek, gdy wrócił akurat na czas, żeby załadować nasze zakupy do samochodu.

„Och, tylko sprawy zawodowe” – mówił lekceważąco.

„Dzięki za zapłatę. Następnym razem ja zapłacę.”

Spoiler: Następnym razem nigdy nie zapłacił.

Ostatnia kropla przelała się w zeszłą sobotę.

Mieliśmy znowu zaopatrzyć się w wszystko – środki czystości, jedzenie na tydzień, nawet tę drogą kawę, którą nalegał, żeby kupić.

Kiedy zbliżaliśmy się do kasy, w myślach odliczałam wstecz.

Trzy… dwa… jeden…

DZWONI.

DZWONI.

Ręka Jasona wystrzeliła w stronę kieszeni, a ja przysięgam, że wyglądało to, jakby ktoś go poraził prądem.

Nawet nie starałam się już ukrywać mojego niezadowolenia.

„Jason…” zaczęłam, ale on już się poruszył.

„Och, kochanie, muszę to odebrać.

To praca” – powiedział, prawie biegnąc w stronę wejścia do sklepu.

Patrzyłam, jak udaje głęboką rozmowę o jakiejś ważnej transakcji, podczas gdy ja zaczynałam ładować naszą ogromną stertę zakupów na taśmę.

Kasjerka, starsza kobieta z miłymi oczami, wymieniła ze mną porozumiewawcze spojrzenie, a przez chwilę zastanawiałam się, czy widziała ten teatr już niezliczoną ilość razy.

Moje policzki zapłonęły wstydem, ale szybko zamieniły się w wściekłość, kiedy zobaczyłam całkowitą kwotę: 347,92 $.

Kasjerka uśmiechnęła się współczująco, wręczając mi paragon z uprzedzającym kiwnięciem głowy.

Kiedy wychodziłam, gniew wciąż mnie gryźł, a tej nocy ledwo mogłam zasnąć.

Im bardziej myślałam o zachowaniu Jasona, tym bardziej moja irytacja zmieniała się w determinację.

Musiał nauczyć się lekcji.

Więc wymyśliłam plan.

W noc przed naszymi kolejnymi zakupami, gdy Jason spokojnie spał obok mnie, wzięłam jego telefon.

Nie chodziło mi o podglądanie – ufałam mu.

Ale miałam inny cel.

Znalazłam moje imię w jego kontaktach, zmieniłam je na „Dział Oszustw Bankowych” i odłożyłam telefon dokładnie tam, gdzie go znalazłam.

Pułapka była gotowa, a ja wróciłam do łóżka, uśmiechając się w duchu.

Następnego ranka wszystko potoczyło się jak zwykle.

Spędziliśmy poranek na leniuchowaniu, zjedliśmy śniadanie, a potem przygotowaliśmy się na cotygodniową wyprawę na zakupy.

Napełniliśmy nasz wózek niezbędnymi rzeczami, przekąskami, a także oczywiście trzema rodzajami chipsów, które uważał za absolutnie niezbędne.

Kiedy zbliżaliśmy się do kasy, czułam, jak moje serce zaczyna szybciej bić.

Ręka Jasona instynktownie ruszyła w stronę telefonu, gdy zbliżaliśmy się do kasy.

To był ten moment.

Tapnęłam na moim smartwatchu i natychmiast jego telefon zadzwonił.

DZWONI.

DZWONI.

Oczy Jasona zaświeciły się tą znajomą ulgą.

Sięgnął do kieszeni, ale kiedy zobaczył numer na wyświetlaczu – “Departament oszustw bankowych” – jego twarz zbledła.

Jego ręka zadrżała, gdy podał mi telefon, bym zobaczyła.

„Nie zamierzasz odebrać?” zapytałam niewinnie, krzyżując ręce.

Zawahał się, patrząc na mnie, potem na telefon, a potem na rosnącą kolejkę za nami.

Presja rosła.

„Lauren, to…” jąkał się.

Nie czekałam, aż dokończy.

Bezceremonialnie przesunęłam palcem, by odebrać połączenie, a jego telefon zagrzmiał od odtworzonej wiadomości, którą wcześniej ustawiłam.

„Cześć, Jason.

Wykryliśmy podejrzane zachowanie na twoim koncie, a konkretnie udawanie, że odbierasz telefon za każdym razem, gdy to TY masz zapłacić przy kasie.”

Twarz Jasona zrobiła się w tym samym kolorze, co pomidory w naszym koszyku, a ja prawie nie mogłam powstrzymać śmiechu.

Para za nami chichotała, a kasjerka – która ewidentnie była już świadkiem tego wcześniej – zakaszlała, by zamaskować własny śmiech.

Spojrzałam na Jasona z triumfalnym uśmiechem.

„To było ważne połączenie, chyba najważniejsze do tej pory,” powiedziałam, ledwo powstrzymując rozbawienie.

Jason nie mógł spojrzeć mi w oczy.

„Po prostu… dokończmy zakupy.”

Po raz pierwszy od dawna wyjął portfel i zapłacił za zakupy. 389,76 dolarów.

Kasjerka, wciąż walcząca, by powstrzymać śmiech, dyskretnie pokazała mi kciuk w górę.

„Potrzebuje pan pomocy z torbami, panie?” zapytała Jasona, a jej głos ociekał sarkazmem.

„Nie, poradzę sobie,” mruknął, łapiąc jak najwięcej toreb, ile tylko mógł unieść.

Droga powrotna do domu upłynęła w ciszy.

Stawy Jasona były białe od zaciskania kierownicy zbyt mocno, podczas gdy ja patrzyłam przez okno, starając się nie wybuchnąć śmiechem z tej sytuacji.

Kiedy wjechaliśmy na podjazd, Jason w końcu przemówił.

„To było poniżej pasa, Lauren.”

Spojrzałam na niego słodko.

„Och? Masz na myśli coś gorszego niż znikanie za każdym razem, gdy to twoja kolej na zapłacenie?”

Jason otworzył usta, ale nic nie powiedział.

Co mógł powiedzieć?

Został złapany na gorącym uczynku.

„Jak długo to planowałaś?” zapytał, gdy rozładowywaliśmy torby.

„Nie tak długo, jak ty planowałeś swoje telefony,” odpowiedziałam z uśmiechem.

„Nie planuję ich!” protestował słabo.

„One po prostu… się zdarzają.”

Uniosłam brew.

„Za każdym razem? Przy kasie? Jak w zegarku?”

Miał na tyle przyzwoitości, by wyglądać na zakłopotanego.

„Dobrze, może trochę unikałem tego.”

„Trochę?” Zaśmiałam się.

„Jason, ty zamieniłeś unikanie rachunków za zakupy w sport olimpijski.”

Jason zarumienił się.

„Nie pomyślałem o tym w ten sposób. Po prostu… nie wiem, Lauren. To było głupie.”

„Tak, było,” zgodziłam się, chociaż złagodniałam przy jego szczerym przeprosinie.

„Ale muszę przyznać, że było też całkiem sprytne.”

„Nie tak sprytne jak twój trik z ‚Departamentem oszustw bankowych’,” powiedział, wyciągając galon mleka z torby.

„Jak w ogóle to wymyśliłaś?”

„Nie mogłam znieść już tych współczujących spojrzeń od kasjerek, jakbym była pasożytem.”

Jason jęknął. „Więc cała sklep o tym wie?”

„Robimy zakupy tutaj od lat, Jason.

Myślisz, że nie zauważyli?”

Położyłam banany na blacie.

„To nie tak, że byłaś subtelna w tym wszystkim.”

„Dobrze, masz mnie. Koniec z fałszywymi telefonami.”

Podniósł ręce w geście kapitulacji.

„Ale muszę przyznać, zmiana nazwy kontaktu na ‚Departament oszustw bankowych’ była genialna.”

„Dziękuję,” powiedziałam, ukłaniając się dramatycznie.

„Uczyłam się od najlepszego oszusta.”

Oboje się roześmialiśmy, kończąc zakupy razem.

Po raz pierwszy od długiego czasu poczułam, że znowu jesteśmy drużyną.

„Przepraszam,” powiedział nagle Jason, jego ton był bardziej szczery.

„To naprawdę był głupi ruch.

Nie wiem, dlaczego wciąż to robiłem.”

Wzruszyłam ramionami. „Każdy ma swoje dziwactwa.

Po prostu, może następnym razem wybierz takie, które nie zostawi twojej żony z torbą. Dosłownie.”

Od tamtego dnia Jason nie próbował już swojej sztuczki znikania.

Właściwie teraz nalega, by płacić za zakupy za każdym razem.

Czasami nawet kładzie swój telefon na ladzie, jakby chciał udowodnić coś.

Wciąż trzymam naładowany smartwatch, na wszelki wypadek.

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen