Mama przyszła na zebranie z rodzicami i od razu zemdlała! Bo okazało się, że nauczyciel córki to przystojny młody mężczyzna.

CIEKAWE

Victor stał nieruchomo, patrząc na bladą kobietę przed sobą.

Na chwilę jego oczy przybrały dziwne wyrażenie, gdzieś pomiędzy zdezorientowaniem a rozpoznaniem.

Pozostali rodzice utworzyli krąg wokół nich, patrząc ciekawie na tę niespodziewaną scenę.

— To musi być szok, biedna, — szepnęła jedna mama do drugiej.

— Zawsze trudno jest na pierwszym zebraniu z rodzicami.

Ioana próbowała wstać, podpierając się na łokciach.

Czuła, jak serce bije mocno, jakby chciało rozerwać jej klatkę piersiową.

Jej ręce drżały niekontrolowanie.

— Przepraszam, — udało jej się wymówić.

— Nie wiem, co się stało.

— Prawdopodobnie zmęczenie…

Victor pomógł jej wstać, z profesjonalną troską, która nie zdradzała niczego.

Jego oczy pozostawały nieprzeniknione, ale Ioana przysięgłaby, że widziała cień, który przebiegł po jego twarzy, kiedy wezwała go tym imieniem.

— Może chciałaby pani wrócić do domu? — zapytał oficjalnym tonem.

— Możemy porozmawiać o sytuacji szkolnej Aliny innym razem.

— Nie, nalegam, żeby zostać, — odpowiedziała Ioana, poprawiając ubranie i próbując odzyskać swoją godność.

— Teraz już czuję się dobrze.

Zebranie trwało, ale dla Ioany każda sekunda była torturą.

Patrzyła na każdy ruch, każdy gest nauczyciela.

To było niemożliwe.

Mihai zginął prawie dwanaście lat temu w strasznym wypadku samochodowym.

Była w piątym miesiącu ciąży.

Pochowała go.

Płakała przy jego grobie przez całe miesiące.

A jednak…

Victor mówił o programie nauczania, o planowanych zajęciach na następny semestr, o wynikach uczniów.

Jego głos brzmiał inaczej, niż pamiętała Ioana — głębiej, bardziej autorytatywnie.

Ale uśmiech… ten lekko uniesiony kącik ust, kiedy był rozbawiony… był identyczny.

Kiedy zebranie się skończyło, Ioana celowo została ostatnia w klasie.

Musiała wiedzieć.

Serce mówiło jej, że nie jest szalona.

— Panie profesorze, — zaczęła niepewnie, kiedy ostatni rodzic opuścił salę.

— Mieszkał pan kiedyś w Konstancy?

Victor skrupulatnie złożył papiery, nie podnosząc wzroku.

— Nie, pani.

— Jestem z Brașova.

— Przeprowadziłem się do miasta dopiero trzy miesiące temu, na to stanowisko.

— I… nigdy nie miał pan wypadku?

— Chciałam powiedzieć, poważnego?

Teraz zatrzymał się, odkładając dokumenty na bok.

Spojrzał jej prosto w oczy, i przez chwilę Ioana poczuła, że zobaczy w jego oczach rozpoznanie.

— Chodzi pani o bliznę na ręce? — zapytał, podnosząc lekko rękaw, by pokazać długą, białawą bliznę.

— To była tylko brzydka rana z młodości.

— Nic dramatycznego.

Ioana poczuła, jak ściska jej się żołądek.

Mihai nie miał żadnej blizny na ręce.

— Przepraszam, — szepnęła.

— Pan… niesamowicie przypomina mi kogoś, kogo znałam kiedyś.

Na twarzy Victora pojawił się uprzedzony uśmiech.

W drodze do domu Ioana czuła się całkowicie wyczerpana.

Rozum podpowiadał jej, że podobieństwo to tylko dziwny zbieg okoliczności, że umysł zagrał jej okrutny żart.

A jednak, tamte oczy, kiedy wezwała go „Mihai”…

W domu Alina czekała na nią niecierpliwie.

— No, jak ci się podoba pan Victor?

— Nie jest super?

— Wszystkie dziewczyny w klasie są w nim zakochane!

Ioana próbowała się uśmiechnąć.

— Tak, wydaje się być dobrym nauczycielem.

— Dobrym?

— Jest genialny!

— Wie tyle i mówi do nas jak do dorosłych.

— I naprawdę nas słucha, gdy mamy problemy.

Ioana poszła do sypialni i otworzyła stary szufladę, z której wyjęła zakurzoną album.

Fotografii z Mishaia było mało — zawsze unikał aparatu.

Ale było kilka, całkiem wyraźnych.

Patrzyła przez dłuższą chwilę na zdjęcie, na którym Mihai uśmiechał się do aparatu, z wiatrem rozwianym włosami, na plaży w Mamaia.

Podobieństwo było oszałamiające, a jednak… istniały subtelne różnice.

Podbródek Victora był nieco bardziej wyrazisty.

Oczy wydawały się ciemniejsze.

A może czas i ból zmieniły jej wspomnienia?

W kolejnych tygodniach Ioana zaskoczyła się, szukając pretekstów, by przejść przez szkołę.

Pytania o wyniki Aliny, oferty wolontariatu na zajęcia klasowe, darowizny na bibliotekę szkolną.

Za każdym razem Victor był uprzejmy, profesjonalny, ale zdystansowany.

Brakowało jakiegokolwiek znaku, że coś ukrywa.

Pewnego dnia, czekając na korytarzu na rozmowę z dyrektorką, Ioana zauważyła, że Victor wszedł do nauczycielskiej.

Jej wzrok padł na torbę na laptopa, z której wystawał róg notatnika.

Czerwony notatnik, identyczny z tym, który miał Michał na swoje notatki inżynierskie.

Serce zaczęło jej mocno bić.

Kiedy Victor wyszedł z nauczycielskiej, notatnik wypadł z torby i upadł na podłogę.

Ioana pośpieszyła, by go podnieść.

— Dziękuję, — powiedział, wyciągając rękę, by go zabrać.

Jednak palce Ioany zacisnęły się na notatniku.

— Jak dziwnie, — mruknęła. — Mój mąż miał identyczny.

— To dość popularny model, — odpowiedział, ale jego głos brzmiał nieco napięcie.

— Tak, ale on zwykł rysować małą gwiazdkę w rogu każdej strony.

To był jego rodzaj rytuału.

Nie pytając o pozwolenie, Ioana otworzyła notatnik.

Na pierwszej stronie, w prawym dolnym rogu, była mała gwiazda, narysowana piórem.

Victor wyrwał notatnik z jej rąk, a jego oczy płonęły czymś, co przypominało wściekłość… lub strach.

— Myślę, że naruszasz moją prywatność, pani.

Jeśli masz pytania o wyniki Aliny, jestem dostępny w godzinach konsultacji.

Odwrócił się i odszedł szybkim krokiem, zostawiając Ioanę drżącą na środku korytarza.

Tego wieczoru nie mogła zasnąć.

Przewracała się w łóżku, a myśli biegły szaleńczo.

Musiała poznać prawdę.

Jeśli Michał żył, dlaczego udawał martwego?

Dlaczego wybrał porzucenie żony w ciąży?

A jeśli to nie był Michał, jak wytłumaczyć te zbiegi okoliczności?

Następnego dnia, po lekcjach, czekała na Victora na parkingu.

Kiedy szedł w kierunku samochodu, wyszła z cienia.

— Musimy porozmawiać, — powiedziała po prostu.

Zatrzymał się, oceniając ją zmęczonym wzrokiem.

— Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.

— Notatnik.

Gwiazda.

Nie może to być przypadek.

Coś zmienia się w jego oczach.

Poddanie się, może?

Mur, który się wali?

— Nie tutaj, — powiedział w końcu.

— Jest park dwie ulice stąd.

Możemy porozmawiać tam.

Usiedli na odosobnionej ławce.

Słońce powoli zachodziło, rzucając długie cienie.

Victor milczał przez długi czas, patrząc w pustkę.

— Nie jestem Michałem, — powiedział w końcu, a jego głos był tak łagodny, że Ioana poczuła dreszcz.

— Ale go poznałem.

Zamieszanie uderzyło ją jak fala.

— Jak?

Gdzie?

Kiedy?

— Był moim bratem bliźniakiem.

Słowa wisiały między nimi, niemożliwe, absurdalne.

— Michał nie miał braci, — szepnęła Ioana.

— Powiedziałby mi.

Victor wyciągnął czerwony notatnik i otworzył go na ostatniej stronie.

Tam była stara fotografia, zagięta i wyblakła.

Dwaj identyczni chłopcy, mający około dziesięciu lat, uśmiechający się do kamery.

— Zostaliśmy rozdzieleni przy narodzinach.

Różne adopcje.

Ja dorastałem w Brașovie, on w Constanței.

Znaleźliśmy się przypadkiem w wieku dwudziestu dwóch lat na konferencji inżynierskiej w Bukareszcie.

To było… jakbym patrzył na siebie w lustrze.

Ioana słuchała, sparaliżowana.

Michał nigdy nie wspomniał o czymś takim.

— Nigdy nikomu nie powiedział, — kontynuował Victor, odczytując jej myśli.

— Nawet tobie.

Wciąż poznawaliśmy się nawzajem, godząc się z prawdą.

A potem miał wypadek.

— Ale notatnik?

Gwiazda?

Victor uśmiechnął się smutno.

— Pokazał mi kiedyś ten swój zwyczaj.

Zdziwiło mnie, że obaj używaliśmy czerwonych notatników do zapisów.

Po jego śmierci… przyjąłem jego rytuał.

To było coś, co pozwalało mi go trzymać blisko.

Ioana poczuła łzy spływające po policzkach.

— Dlaczego tu jesteś?

Dlaczego akurat w szkole Aliny?

On westchnął głęboko.

— Po wypadku próbowałem cię szukać.

Zobaczyć, czy wszystko w porządku.

Zobaczyć… dziecko.

Ale nie miałem odwagi wejść w twoje życie w ten sposób, jak zjawa z przeszłości Michała.

Potem życie poprowadziło mnie w inne strony.

W zeszłym roku, kiedy zobaczyłem ogłoszenie o pracy nauczyciela tutaj… poczułem, że to znak.

Chciałem tylko zobaczyć Alinę z daleka.

Wiedzieć, że jest w porządku.

Nigdy nie planowałem spotkać cię w ten sposób.

Milczenie zapanowało między nimi, ciężkie od niewypowiedzianych pytań i niezbadanych możliwości.

— Ona ma jego oczy, — powiedział Victor cicho.

— I śmieje się dokładnie tak jak on.

Po raz pierwszy od dwunastu lat Ioana poczuła, że część jej bólu się rozpuszcza, przekształcając się w coś innego.

To nie był Michał, a jednak, przez tego obcego, który nosił jego twarz, część Michała wciąż istniała na świecie.

— Chciałabym, żebyś opowiedział mi o nim, — szepnęła.

— O twoim bracie, o tym, jak było, kiedy go poznałeś.

Victor uśmiechnął się, a przez chwilę, w blasku zachodzącego słońca, naprawdę wyglądało na to, że Michał wrócił do niej.

— Nic by mi nie sprawiło większej przyjemności, — odpowiedział.

Jeśli podobała ci się ta historia, nie zapomnij podzielić się nią z przyjaciółmi!

Razem możemy kontynuować emocje i inspirację.

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen