Weszłam do domu, trzymając się jeszcze mocno za ramię Wasyla.
Wnętrze było zaskakująco przytulne – kwiatowe zasłony filtrowały łagodne światło popołudnia, a zapach świeżo upieczonych ciast unosił się w powietrzu.
Na ścianach wisiały zdjęcia rodzinne w starych ramkach, błyszczące od częstego ścierania.
— Gdzie tata? — zapytał Wasyl, podczas gdy Claudia prowadziła nas do kuchni.
— U Nea Gheorghe, coś naprawia przy ciągniku.
Wysłałam go, żeby ogłosił, że przyjechaliście.
Za chwilę się pojawi.
Kuchnia była sercem domu – duża, przytulna, z piecem, w którym płonął ogień, roztaczający ciepło.
Na stole już leżała czerwona, kratkowana serweta, obciążona talerzami, sztućcami i kieliszkami kryształowymi, prawdopodobnie wyciągniętymi z witryny w salonie na specjalne okazje.
— Siadaj, dziewczyno, nie krępuj się, zachęcała mnie Claudia, lekko popychając w stronę krzesła.
Jesteś chuda, musimy cię trochę podtuczyć.
Jak chcesz mi zrobić wnuki taka wątła?
Poczułam, jak moje policzki momentalnie czerwienieją.
Wasyl zaśmiał się cicho.
— Mamo, jesteśmy tu dopiero dwadzieścia minut, a ty już mówisz o wnukach?
— A kiedy mam mówić?
Na łożu śmierci? — zmarszczyła teatralnie brwi, choć jej oczy się śmiały.
Mam sześćdziesiąt dwa lata, chcę trzymać wnuki na rękach, póki jeszcze mogę je podnieść!
Postawiła na stole dużą miskę z parującą zupą.
— Zupa z pulpetami, ogłosiła dumnie.
Przepis babci, przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Zapach sprawił, że uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem głodna.
Claudia zauważyła to i uśmiechnęła się z satysfakcją.
— Patrz, dziewczyna ma apetyt!
To dobry znak.
Właśnie kiedy zaczynałam się relaksować, drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem.
Słychać było ciężkie kroki, a w progu kuchni pojawił się wysoki mężczyzna, z białymi włosami i twarzą pociętą głębokimi zmarszczkami.
Jego oczy, identyczne jak u Wasyla, przyglądały mi się uważnie.
— Aha, mruknął, wchodząc do kuchni i siadając przy stole.
To twoja synowa?
— Ion, nie bądź niegrzeczny, upomniała go Claudia.
Przedstaw się porządnie.
Mężczyzna zmierzył mnie od stóp do głów, a ja znów poczułam ten nieprzyjemny ścisk w brzuchu.
— Ion Vasilescu, oznajmił prosto, wyciągając szorstką, zgrubiałą od pracy rękę.
A ty?
— Valentina, odpowiedziałam, ściskając mu dłoń.
Nastała ciężka cisza.
Jego ręka wciąż trzymała moją, a oczy zdawały się szukać czegoś w moim spojrzeniu.
Nagle kąciki jego ust uniosły się w zaskakująco ciepłym uśmiechu.
— Witaj w naszej rodzinie, Valentina.
Reszta kolacji przebiegła w zaskakująco miłej atmosferze.
Claudia opowiadała anegdoty z dzieciństwa Wasyla, sprawiając, że się rumienił, podczas gdy Ion dorzucał szczegóły, które mój mąż wolałby trzymać w tajemnicy.
— Wiesz, że nasz Wasilică chciał uciec z domu, mając osiem lat? — zaśmiała się Claudia, ponownie napełniając mi talerz sarmalami.
— Mamo, nie musisz…
— A muszę!
Spakował plecak, włożył do niego trzy książki, jabłko i worek cukierków, i ogłosił, że jedzie do Bukaresztu, żeby zostać pisarzem!
Zaśmiałam się, wyobrażając sobie małego, upartego Wasyla z plecakiem na plecach.
— I gdzie trafił? — zapytałam, ciekawa.
— Na koniec ogrodu, uśmiechnął się Ion.
Usiadł pod drzewem i czytał, aż zasnął.
Znalazłem go wieczorem, z książką na twarzy i nieugryzionym jabłkiem.
Po kolacji Claudia zaprowadziła nas do małego, ale przytulnego pokoju.
Łóżko było przykryte ręcznie haftowanym narzutą, a na stoliku nocnym leżało kilka starych książek.
— Pokój Wasilija — ogłosiła z dumą.
Zostawiliśmy go w takim stanie, w jakim był.
Zbliżyłam się do półki z książkami i przesunęłam palcami po zużytych grzbietach – Tołstoj, Dostojewski, Rebreanu, Sadoweanu.
— Wasilij powiedział mi, że byłaś nauczycielką literatury — zauważyłam, kierując się w stronę Claudii.
Coś zmieniło się w jej oczach.
— Czterdzieści lat przy tablicy — potwierdziła.
Dzieci ze wsi nazywały mnie „Panią Smoka” – zła jak smok, ale z sercem ze złota — dodała, śmiejąc się.
Wasilij mówił, że byłam zbyt surowa wobec uczniów.
— Nie sądzę, żebyś była zbyt surowa, mamo — wtrącił Wasilij.
Byłaś po prostu wymagająca.
Dlatego wszyscy twoi uczniowie zostali wartościowymi ludźmi.
Tego wieczoru, w wąskim łóżku Wasilija z czasów młodości, szepnęłam:
— Twoja rodzina jest cudowna.
Objął mnie.
— Bałaś się niepotrzebnie.
— Przyznaję.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam twoją mamę, pomyślałam, że mnie pożre żywcem.
Wasilij zaśmiał się cicho.
— Wiele osób tak o niej myśli.
Taka była przez całe życie — silna kobieta, która musiała prowadzić zarówno dom, jak i szkołę.
Tata żartuje, że zakochał się w niej, kiedy go upomniała za to, że nie potrafił poprawnie wyrecytować wiersza Eminescu.
Następnego ranka znalazłam się w kuchni z Claudią.
Podarowała mi fartuch i zaprosiła do pomocy przy przygotowaniu śniadania.
— Potrafisz robić naleśniki? — zapytała, mierząc mnie wzrokiem.
— Znam przepis mojej babci — odpowiedziałam, biorąc miskę.
— Doskonale.
Pokaż mi, jak je robisz, a ja ocenię, czy są godne ust mojego męża.
To był test, ale tym razem nie czułam się już onieśmielona.
Claudia bacznie obserwowała mnie, gdy mieszałam składniki, ale nie w sposób krytyczny, raczej z ciekawości.
— Dodajesz cynamon do ciasta? — zauważyła.
Interesujące.
— To sekret mojej babci — wyjaśniłam.
Nadaje wyjątkowy smak.
Kiedy skończyłam smażyć pierwszego naleśnika, Claudia go obejrzała, powąchała, a potem wzięła mały kęs.
Na jej twarzy pojawiło się wyraz zaskoczenia, po którym nadszedł aprobujący uśmiech.
— Nie jest źle, dziewczyno, nieźle wcale.
Pokażę ci kilka moich starych sztuczek.
To było ostateczne zaakceptowanie, teraz rozumiałam.
Kolejne dwie godziny spędziłyśmy gotując razem, wymieniając przepisy i opowieści.
Było dziwne, jak szybko zniknął mój początkowy strach.
Kiedy Wasilij i jego ojciec weszli do kuchni, zastali nas śmiejące się, gdy Claudia pokazywała mi, jak pleść wianek z ciasta na tradycyjny chlebek.
— Hej, hej, co tu się dzieje? — zapytał Ion, zaskoczony luźną atmosferą.
Claudia puściła mi oczko.
— Tylko przekazuję dziewczynie mądrość pokoleń.
Masz zdolne ręce, będziesz wspaniałą żoną i matką.
Wieczorem, gdy przygotowywałyśmy się do wyjścia, Claudia wcisnęła mi do rąk spory pakunek.
— Te słoiki są dla was — wyjaśniła.
Zacuscă, dżem, kompot.
A tu jest mój zeszyt z przepisami — chcę ci go dać.
Zaniemówiłam, patrząc na stary zeszyt wypełniony jej starannym pismem.
— Ale… to dziedzictwo waszej rodziny.
— Dokładnie — uśmiechnęła się.
A ty jesteś teraz częścią rodziny.
Przy wyjściu Claudia znów mnie przytuliła, ale tym razem jej uścisk nie wydawał się już onieśmielający, a raczej pocieszający.
— Tylko dbaj o mojego syna — wyszeptała mi do ucha.
I wróćcie niedługo.
Chciałabym pokazać wam ogród wiosną.
W samochodzie, w drodze do domu, Wasilij zapytał:
— No, co sądzisz?
Wciąż boisz się mojej mamy?
Spojrzałam na torbę pełną słoików przygotowanych z miłością przez Claudię i na zeszyt z przepisami starannie schowany w mojej torebce.
— Nie bałam się jej — zaśmiałam się.
Bałam się tego, co myślałam, że ona reprezentuje.
Wasilij uśmiechnął się, biorąc moją rękę w swoją.
— Wiedziałem, że się świetnie dogadacie.
Jesteście bardziej podobne, niż myślisz.
Patrząc wstecz na dom, który stawał się coraz mniejszy w oddali, uświadomiłam sobie, że to spotkanie wcale nie było tym, czego się spodziewałam.
Przyjechałam przygotowana na trudną teściową, na ocenę i krytykę.
Zamiast tego znalazłam nową rodzinę i, może, nawet przyjaciółkę.
To był dopiero początek relacji, która, czułam, miała stać się jedną z najcenniejszych w moim życiu.
Jeśli spodobała ci się ta opowieść, nie zapomnij podzielić się nią ze swoimi przyjaciółmi!
Razem możemy przekazywać emocje i inspirację.