Nazywam się Ileana, mam 56 lat, jestem we Włoszech “na stałe” od 11 lat.
Bieda i troski wypchnęły mnie z domu, gdzie byłam uboga finansowo.
Po 11 latach pracy we Włoszech udało mi się rozwiązać poważne problemy finansowe, które miałam, więc już nie jestem tą ubogą, bez pieniędzy, ale teraz jestem uboga w inny sposób.
Biedy nadal nie pokonałam, moje kieszenie się wypełniły (mam przyzwoitą, wystarczającą pensję), ale zubożałam na duszy.
Dzieci dorosły bez mnie, teraz poszły swoją drogą życia, z własnymi rodzinami, mąż przyzwyczaił się, że pieniądze przychodzą co miesiąc i bez pracy, a ja już nie znajduję drogi do spokoju.
Zestarzałam się z dala od domu, zmęczyłam się pracując na dom.
Lata pracy tutaj, we Włoszech, nie były łatwe.
To były najtrudniejsze lata w moim życiu, ale znosiłam wszystko dla dobra dzieci.
Nieprzespane noce, jedzenie, czasem mało, czasem wystarczająco, już chyba nie ma smaku.
Dni mijają wszystkie tak samo!
Dzieci są teraz w swoich domach (mam dwóch synów), utrzymują się same, już nie potrzebują mojej pomocy.
Mąż, choć czeka na pieniądze ode mnie na utrzymanie domu, w ciągu tych 11 lat spędzonych z dala ode mnie, stworzył swoje życie, równoległe do tego, które miał ze mną, w którym ja już nie mam miejsca.
To, co dzielimy we dwoje, to przestrzeń w naszym domu, kiedy jadę na wakacje do kraju.
Często myślałam, że to czas, aby wrócić do domu, ale w moim wieku… nie mogę jeszcze pobierać emerytury (jeszcze nie osiągnęłam wieku emerytalnego) i nikt by mnie nie zatrudnił.
Jak mogłabym się utrzymać?
Będę pracować tutaj, dopóki będę mogła, potem… dokąd?
Żyję między przeszłością a teraźniejszością: przeszłość pełna troski o dzieci i lęku, że nie uda mi się ich utrzymać, i teraźniejszość, w której już nie odnajduję się, tylko sama i zagubiona.
Co oznaczały dla mnie Włochy?
Ratunek przyszłości moich dzieci i zagubienie mojej duszy.
Ileana, 56 lat
Notka redakcyjna:
W Rumunii, jeśli masz więcej niż 45 lat, jesteś niepotrzebny społeczeństwu.
Exodus Rumunów wciąż rośnie.
Jest coraz więcej osób, które wybierają drogę obczyzny i bardzo mało tych, którzy chcą wrócić.
Niektórzy nie mogą wrócić, czują się wyrwani z korzeniami i wybierają życie wśród obcych, przeżywając największą traumę: tęsknotę.
Tęsknotę za domem ze wszystkim, co się z tym wiąże (rozstanie z dziećmi, mężem, rodziną ogólnie).
Kobiety, zwłaszcza, stają się głęboko zmartwione losem tych, którzy zostali w kraju, czują cały ciężar nieba na swoich barkach, są rozdarte między dwoma światami.
Dzieje się coś, czego nie da się już nigdy naprawić.
Wszystkie zmagania, napięcia, małe satysfakcje, jednosekundowe radości, lęki itd… są przeżywane w samotności.
Tak, bo kobiety są emocjonalne, a mężczyźni racjonalni.
Zarabiasz pieniądze, nic do powiedzenia, ale się gubisz.
Tęsknota zabija od środka, żale, wyrzuty wobec samej siebie zabijają duszę, atakują ją tak, jak robi to rak, trochę po trochu.
Dezorganizujące!
Cena jest wysoka, ale wiele kobiet, przed którymi się pochylam… zdecydowało się ją zapłacić…
Jeśli podobała Ci się ta historia, nie zapomnij podzielić się nią z przyjaciółmi!
Razem możemy przekazać emocje i inspirację.