Mężczyzna wszedł do domu i był zdumiony… Sześć miesięcy temu dostał małego kota

CIEKAWE

Mężczyzna wszedł do domu i był zaskoczony…

Sześć miesięcy temu podarowano mu małego kota, którego nazwali Fulger.

Jego wnuczka, która czasami odwiedzała go z rodziną, znalazła kota na ulicy.

Przekazując go z ręki do ręki, powiedziała:

— Mieszkasz sam. Nadal nie możesz znaleźć partnerki.

Masz stresującą pracę. Jesteś kierowcą autobusu.

Kiedy wracasz do domu, powinieneś mieć kogoś, kto cię radośnie powita.

Koty przynoszą komfort i spokój…

I tak właśnie myślała. Dlaczego nie, pomyślał.

Może to rzeczywiście tak jest.

Wracasz do domu, wyczerpany przez pasażerów i kierowców, którzy nie chcą zrobić miejsca, a tutaj czeka na ciebie spokojnie, na kanapie.

Miauczy i mruczy.

Jest szczęśliwy, przytula się i chce czułości.

Ale, jak dobrze rozumiecie, panie i panowie, to były myśli wynikające z braku doświadczenia.

Kot nie spełnił jego oczekiwań.

Z grzecznego i uroczego kociaka zmienił się w niesfornego nastolatka.

Nie podobało mu się siedzenie na kolanach i głaskanie, ale zabawa… to już co innego!

Nieświadomy, mężczyzna kupił paletkę do łapania much, której używał do ich uderzania.

Małe i zwinne lub duże, nazywane żartobliwie muchami z obory.

Fulger śledził go uważnie, prawdopodobnie zapamiętując informacje.

I pewnego dnia postanowił podziękować swojemu właścicielowi. I udało mu się…

Wracamy do momentu, w którym zaczęliśmy.

Mężczyzna wszedł do domu i był zdumiony.

Nic! Absolutnie nic nie było na swoim miejscu w jego mieszkaniu.

Bałagan był tak intensywny, że można by pomyśleć, że dwie bandy gangsterów walczyły tam i używały… kijów!

Krzesła były przewrócone.

Naczynia, szklanki i wszystko, co było na stole, parapetach i na małych meblach, teraz leżało na podłodze, pokrywając równomiernie kawałki szkła, gliny i plastiku…

Firany wyglądały jak podarte spódnice mody, a w kuchni…

Ketchup lał się na słone pomidory i dżem.

Sól, cukier i pieprz były artystycznie rozsypane.

Widelce i łyżki tworzyły małe sterty.

Firany w kuchni były zerwane razem z drążkami i leżały w tym dekorze, a na pustym stole jadalnym…

Siedział Fulger, niezwykle zadowolony, a przed nim była mucha.

Duża mucha, wielkości samolotu.

Fulger patrzył na mężczyznę triumfującymi oczami i mruczał z zadowoleniem.

Teraz mężczyzna go pochwali.

Cały dzień, nie oszczędzając swoich łapek i wysiłków, biegał po domu, próbując złapać tę bezczelną muchę.

Był wyczerpany, ale ją złapał!

A teraz może ją zaprezentować i otrzymać zasłużoną nagrodę.

Z tych miłych myśli Fulger pocierał swoje łapki.

Mężczyzna podniósł krzesło i usiadł.

Nie wiedział, od czego zacząć.

Posprzątać, zjeść kolację, czy może nakrzyczeć na Fulgera, ale nie musiał długo myśleć.

Ktoś zadzwonił do drzwi.

Wstał, przeszedł do korytarza i otworzył.

Teraz był jeszcze bardziej zaskoczony.

W korytarzu stało trzech policjantów, a za nimi około dziesięciu sąsiadów.

Policjanci trzymali ręce na rękojeściach pistoletów.

— Dostaliśmy telefon… — zaczął jeden z nich.

— Kilka razy, — dodał inny.

— Powiedzieli nam, że dzieje się coś bardzo poważnego w pańskim mieszkaniu.

Meble spadają, a naczynia się tłuką.

Słychać krzyki i wrzaski.

Czy możemy wejść do mieszkania, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku, a pan…

Dla bezpieczeństwa… proszę unieść ręce, założyć je na głowie i wycofać się do najdalszego rogu pokoju.

Sąsiedzi patrzyli na niego z lękiem i dezaprobatą.

— Tak, tak… Tak to wygląda, — powiedział mężczyzna.

I dodał: — Proszę wejść!

Zatrzymał się w rogu pokoju i założył ręce na głowie.

Policjanci chodzili po mieszkaniu, oglądając bałagan i szukając czegoś, przechodząc z pokoju do pokoju.

— Czego szukacie? — zapytał mężczyzna.

— Ciała, — odpowiedział jeden z policjantów.

— A jaka jest pana wyjaśnienie tego, co się stało?

— Ah, ciało!

Pokażę wam ciało, — zgodził się mężczyzna.

Policjanci nagle stali się ostrożni i zdjęli ręce z rękojeści pistoletów.

Ostrożnie, przy ścianie, bez gwałtownych ruchów, mężczyzna ruszył w stronę kuchni.

I otworzył szeroko drzwi, robiąc wielki gest.

— Proszę! — powiedział.

— Oto ciało.

Policjanci, delikatnie odepchnąwszy go na bok, wpadli do kuchni.

Ciało leżało na stole i uśmiechało się prowokacyjnie.

Podobała mu się uwaga.

A przed nim była mucha.

Kilka sekund panowała cisza w pokoju, podczas gdy policjanci dochodzili do siebie i rozglądali się dookoła.

A potem ich oczy wydawały się rozjaśniać.

Pierwszy zaczął śmiać się ten, który rozpoczął rozmowę, a potem reszta poszła za jego przykładem.

Wszyscy się śmiali i nie mogli przestać, a Fulger patrzył na mężczyznę z dumą, jakby mówił: „Widzisz? Wszyscy są zadowoleni. Więc starałem się na darmo?”

Policjanci spędzili pół godziny, robiąc sobie zdjęcia z muchą i Fulgerem na rękach, na tle zniszczeń, które zrobił.

Wszyscy się śmiali i byli bardzo zadowoleni.

Najbardziej zadowolony był kot.

Jakby mogło być inaczej?

Wszyscy docenili jego wysiłki.

Kiedy policjanci i sąsiedzi wyszli, mężczyzna znowu usiadł na krześle.

— Pomogę panu, — usłyszał głos i odwrócił się.

Obok niego stała kobieta z pierwszego piętra.

— Dziś mam wolne, — powiedziała uśmiechając się. — Samo byście to robili całą noc, ale razem skończymy szybko.

— Trudno mi panią przeszkadzać, — powiedział mężczyzna, zawstydzony.

— Żaden problem! — odpowiedziała kobieta. — W porządku. I tak nie mam nic innego do zrobienia.

Jestem sama.

Nie mam nikogo.

Tylko mama.

Mieszka blisko.

Ale czy ukarzecie go jakoś, może chociaż na niego nakrzyczycie? — zapytała, wskazując na Fulgera.

Kot leżał na stole w kuchni i leniwie łapał grubą muchę.

— Eh, nakrzyczeć na niego… — westchnął mężczyzna. — Teraz nakrzyczę na niego…

Wstał, podszedł do Fulgera i wziął go na ręce:

— Jesteś niesforny! Jak mogłeś coś takiego zrobić? To nie do pomyślenia.

Fulger poruszał łapkami – tata go strofował.

I robił to tak pięknie i łagodnie, że nie dało się oprzeć i rozciągnął się, by polizać go w lewy policzek, a mężczyzna…

Pocałował go w nos.

— No cóż, świetnie. Brawo, — powiedział do Fulgera. — Więc zrozumiałeś dobrze. Nie rób już tego więcej.

I położył kota na ziemi.

Fulger uniósł ogon i zaczął trzeć się o nogi kobiety.

Śmiała się.

— Jak pięknie go pan strofował, — zaśmiała się. — Jak to możliwe, że nie zauważyłam pana wcześniej?

— Nie wiem, — odpowiedział. — Może dlatego, że byłem nieszczęśliwy, a teraz, od kiedy pojawił się Fulger, jestem szczęśliwszy.

I wskazał na bałagan, który zrobił kot.

Kobieta zadzwoniła do znajomego fachowca, a następnego dnia zamontowali w oknach wytrzymałe siatki.

Teraz Fulger mógł siedzieć na parapecie i obserwować ptaki i muchy.

A kobieta i mężczyzna posprzątali, wyrzucili stłuczone naczynia, umyli podłogę, usunęli zerwane firany.

I poszli na zakupy po nowe.

Wrócili wieczorem, mężczyzna kupił przekąski i pyszny tort.

I butelkę szampana.

A tak, oczywiście, panie i panowie, aby świętować nowy początek.

Stary dom.

Razem z kobietą.

Siedzieli przy stole w kuchni, jedli, pili i rozmawiali.

I czuli się dobrze, szczególnie Fulger.

Siedział na kolanach kobiety i planował… nową niespodziankę dla taty.

Na koniec wszystko zakończyło się dobrze.

A Fulger, oczywiście, nieustannie pomagał tej dwójce.

Tacie i nowej mamie.

Która przyszła do ich mieszkania tylko dlatego, że znalazła Fulgera.

Rozpoznała w nim swojego ukochanego kotka.

I teraz tata i mama razem stawiają czoła konsekwencjom jego pomocy.

Co o tym sądzicie?

Jak inaczej mogłoby być?

Inaczej się nie da…

Jeśli podobała ci się historia, nie zapomnij podzielić się nią ze swoimi przyjaciółmi!

Razem możemy kontynuować emocje i inspirację.

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen