Mąż przeprowadził do nas mamę podczas mojej delegacji, zapominając mnie uprzedzić.

CIEKAWE

Elena zamknęła ostatni rysunek projektu i rozciągnęła się w fotelu.

Trzy lata temu to przestronne mieszkanie było tylko jej azylem.

Teraz mieszkał tu Oleg. Mąż przeglądał prace studenckie przy stole obiadowym.

— Znowu pracujesz do późna? — zapytał Oleg, nie podnosząc wzroku od zeszytów.

— Projekt się pali — odpowiedziała Elena.

— Jutro prezentacja.

Oleg odłożył czerwoną długopis i spojrzał na żonę.

Jego spojrzenie było zmęczone, niemal pełne wyrzutów.

— Pamiętasz, jak marzyliśmy o rodzinnych kolacjach?

Elena wstała i podeszła do okna.

Miasto migotało światłami na dole.

Każdego wieczoru te same rozmowy.

— Umówiliśmy się przecież — powiedziała cicho.

— Ja pracuję, ty pracujesz.

— Wspieramy się nawzajem.

— Wspieramy — odpowiedział echem Oleg.

— Ale w domu powinno być przytulnie.

— Ciepło.

Elena odwróciła się.

Oleg patrzył na nią z niezrozumiałą tęsknotą.

— Co znaczy „powinno być”? — zapytała.

— Czy tutaj nie jest przytulnie?

— Nie wiem — Oleg wzruszył ramionami.

— Mama mówi, że w domu powinna być atmosfera.

— Zapach pieczenia, muzyka…

Znów mama.

Zawsze mama.

— Twoja mama mieszka w innym mieście — powiedziała ostrzej niż zamierzała.

— Ona nie widzi, jak żyjemy.

— Martwi się o nas — sprzeciwił się Oleg.

— Zwłaszcza o mnie.

W tym momencie zadzwonił telefon.

Oleg zerknął na ekran i od razu zmienił wyraz twarzy.

— Mama — wyszeptał do Eleny i odebrał.

— Halo, mamusia.

Elena odwróciła się do okna.

Głos Tatiany Arkadiewny przebijał nawet przez głośnik.

— Olezka, synku, jak się masz?

— Jak zdrowie?

— Wszystko dobrze, mamo.

— A u ciebie?

— Źle, synku.

— Bardzo źle.

— Po operacji wszystko boli.

— Lekarze nic nie rozumieją.

Elena widziała odbicie męża w szybie.

Oleg się pochylał, jego twarz stała się zaniepokojona.

— Co dokładnie boli? — zapytał troskliwie.

— Wszystko, Olezka.

— Całe ciało boli.

— Chyba niedługo będzie bardzo źle.

Elena zacisnęła pięści.

Każda rozmowa zaczynała się tak samo.

Skargi, jęki, manipulacje.

— Mamo, nie mów tak — prosił Oleg.

— Może pójdziesz do innego lekarza?

— Jaki lekarz, synku?

— Nie ma pieniędzy.

— Emerytura mała.

— Sama żyję, nikomu nie jestem potrzebna.

Elena odwróciła się i spojrzała na męża.

Oleg kiwał głową do telefonu, jakby mama mogła go widzieć.

— Mamo, nie jesteś sama.

— Jestem.

— Jesteśmy.

— Jesteś daleko — łkała Tatiana Arkadiewna.

— A twoja żona… ona jest zajęta swoimi sprawami.

— Nie ma czasu na teściową.

Właśnie stała trzy metry od męża.

Słyszała każde słowo.

— Mamo, Lena jest dobra — słabo sprzeciwił się Oleg.

— Po prostu ma pracę…

— Praca, praca — przerwała mu matka.

— A rodzina?

— A dom?

— Kobieta powinna być kobietą.

Elena podeszła do męża i cicho powiedziała:

— Oleg.

Podniósł na nią oczy, zakrył słuchawkę dłonią.

— Co?

— Powiedz jej, że jej pomagam.

— Że dajemy radę.

Oleg kiwnął głową i odsunął rękę.

— Mamo, dajemy radę.

— Lena bardzo pomaga.

— Pomaga? — zjadliwie zapytała Tatiana Arkadiewna.

— Przecież ciągle jest w rozjazdach.

— Ciebie samego zostawia.

Elena cofnęła się.

Rozmowa stawała się nie do zniesienia.

— Mamo, to jej praca — powiedział cicho Oleg.

— Jest architektem.

— Architektem — powtórzyła matka z pogardą.

— A kto o tobie zadba?

— Kto cię wesprze?

Elena wzięła z stołu teczkę z dokumentami.

Jutro rano miała lecieć do Pragi.

Pilna delegacja na tydzień.

— Słuchaj, mamo — powiedział Oleg — jutro muszę wcześnie wstać.

— Porozmawiamy jutro?

— Oczywiście, synku.

— Dobranoc.

— I przekaż żonie… niech o ciebie dba.

Oleg odłożył słuchawkę i spojrzał na Elenę ze skruchą.

— Ona się martwi — powiedział.

— Po operacji nerwy się rozchwiały.

— Rozumiem — przytaknęła Elena.

— A tak w ogóle, jutro lecę do Pragi.

— Na tydzień.

— Na tydzień? — zdziwił się Oleg.

— A dom?

— A Murzik?

— Dom zostanie na ciebie — uśmiechnęła się Elena.

— I kot też.

— Dasz radę?

Oleg kiwnął niepewnie.

— Dam radę, oczywiście.

Elena podeszła i pocałowała go w policzek.

— Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.

Tydzień w Pradze minął szybko.

Elena wracała do domu z ulgą.

Projekt zakończony sukcesem, klienci zadowoleni.

Klucz przekręcił się w zamku.

W przedpokoju stały obce buty.

Damskie, staroświeckie.

W powietrzu unosił się zapach nieznanych perfum.

— Oleg? — zawołała Elena.

Z kuchni dobiegły głosy.

Przy stole siedziała Tatiana Arkadiewna.

Przed nią talerz z pierożkami.

— A, oto podróżniczka — powiedziała teściowa, nie wstając.

— Olezka, żona wróciła.

Oleg wstał skruszony.

Twarz czerwona ze wstydu.

— Lena, cześć — powiedział cicho.

— Mama przyjechała przedwczoraj.

— Zupełnie źle się poczuła.

— Jak źle? — zapytała Elena.

— Ciśnienie skoczyło — poskarżyła się Tatiana Arkadiewna.

— Lekarz powiedział — stres.

— Olezka mnie zabrał.

— Zabrał? — Elena postawiła walizkę.

— Ale to mój dom.

— Nasz dom — poprawił Oleg.

— Mama potrzebuje opieki.

Elena usiadła naprzeciw teściowej.

Tatiana Arkadiewna przyglądała się jej drapieżnym wzrokiem.

— Zmęczona podróżami? — zapytała z fałszywą troską.

— Kobieta potrzebuje spokoju.

— Rodziny.

— Wycieczek rodzinnych.

— Lubię swoją pracę — odpowiedziała Elena powściągliwie.

— Praca, praca — skrzywiła się teściowa.

— A mąż?

— Kto dba o Olezkę?

Elena spojrzała na Olega.

Ten milczał, wpatrując się w obrus.

— Oleg jest dorosły — powiedziała.

— Sam o siebie zadba.

— Sam? — zaśmiała się Tatiana Arkadiewna.

— Beze mnie zginie.

— Tydzień sam siedział, ledwo żywy.

— Na jak długo zostajecie? — zapytała Elena bezpośrednio.

— Na ile trzeba — odpowiedziała teściowa z wyzwaniem.

— Może miesiąc, może rok.

Elena odwróciła się do męża.

Ten unikał spojrzenia.

— Oleg, musimy porozmawiać sami.

— Po co sami? — wtrąciła się Tatiana Arkadiewna.

— Ja jestem rodziną.

— Matką.

— Jesteście gośćmi w moim domu — powiedziała ostro Elena.

— Moim?

— Jak interesująco — przeciągnęła teściowa.

— A mąż co, pasożyt?

— Mamo, nie trzeba — słabo sprzeciwił się Oleg.

— Co nie trzeba? — dopytała matka.

— Mówić prawdę?

— Kobieta powinna wspierać męża, a nie wyrzucać mu pieniądze.

— Nikogo nie wyrzucam — powiedziała Elena przez zęby.

— Ale decyduję, kto tu mieszka.

— Nasz dom — powtórzył Oleg.

— Jesteśmy rodziną.

— Rodzina? — Elena spojrzała na niego z niedowierzaniem.

— Dlaczego wtedy nie skonsultowałeś się ze mną?

— Nie miałem czasu — mruknął Oleg.

— Mama leżała w szpitalu.

— Cały tydzień? — zapytała z niedowierzaniem Elena.

Oleg jeszcze bardziej się zaczerwienił.

— Dwa dni — przyznał.

— Potem ją wypisali.

— To znaczy, że mógłbyś zadzwonić pięć dni temu — powiedziała chłodno Elena.

— Ale nie zadzwoniłeś.

— Nie chciałem cię martwić — tłumaczył się mąż.

— Ty pracowałaś.

— Zarabiam pieniądze — odpowiedziała Elena.

— Żeby utrzymać ten dom.

— A kto gotuje? — oburzyła się teściowa.

— Kto sprząta? Kto dba o przytulność?

— Ja — powiedziała Elena.

— Gotuję. Sprzątam. Dbam o dom.

— To nieprawda — sprzeciwiła się Tatiana Arkadiewna.

— Oleg powiedział. Dom zaniedbany, jedzenie z dostawy.

Elena gwałtownie spojrzała na męża.

— Oleg, to prawda? — zapytała.

— Mówisz o mnie tak?

— Nie mówiłem tak — mruknął.

— Mama źle zrozumiała.

— To ja dobrze zrozumiałam — odparła teściowa.

— Kobieta powinna dbać o męża.

— A nie zmuszać go do zajmowania się domem, podczas gdy sama podróżuje za granicę!

— Oleg — zawołała Elena.

— Spójrz na mnie.

On niechętnie podniósł wzrok.

— Uważasz, że zmuszam cię do pracy w domu?

— Nie zmuszam — odpowiedział cicho.

— Ale chciałbym, żeby żona była bardziej domowa.

— Czyli siedziała w domu? — upewniła się Elena.

— Poświęcała więcej czasu rodzinie — zaczął się jąkać Oleg.

— Też mam pomagać mamie.

— To twoja matka. Więc ty jej pomagaj — odpowiedziała Elena.

— Ale nie w moim domu.

— Jeśli nie możesz się pogodzić z tym, że mam matkę — kontynuował Oleg — to nasze relacje są niemożliwe.

Elena spojrzała na męża długo.

Potem na zadowoloną Tatianę Arkadiewnę.

— Niemożliwe — powtórzyła cicho.

— Rozumiem.

Elena wstała od stołu.

Nogi się trzęsły, ale głos pozostał pewny.

— Dobrze — powiedziała spokojnie.

— Po prostu świetnie.

Następne dwa tygodnie zamieniły się w koszmar.

Elena w swoim własnym domu była jak duch.

Tatiana Arkadiewna przejęła kuchnię całkowicie.

Gotowała tylko dla Olega.

Elena zostawiała notatki na lodówce.

„Kotleciki w zamrażarce. Podgrzej sama.”

„Mleka brak. Kup po drodze z pracy.”

„Oleg się przeziębił. Nie hałasuj rano.”

Elena czytała te wskazówki w milczeniu.

Kupowała zakupy.

Sprzątała po teściowej.

Myła naczynia po ich rodzinnych kolacjach.

— Lena, może porozmawiamy? — zapytał któregoś wieczoru Oleg.

— O czym? — odpowiedziała Elena, nie odrywając się od laptopa.

— O nas — powiedział niepewnie.

— Mama wkrótce wyzdrowieje.

— Wyjedzie do domu.

— Kiedy dokładnie? — zapytała Elena.

— Za miesiąc, może dwa — mruknął Oleg.

— Lekarz powiedział…

— Rozumiem — skinęła głową Elena.

— Za miesiąc.

Ale ten czas wciąż nie nadchodził.

Raz bolało serce, raz ciśnienie skakało.

Teściowa całkowicie zajęła salon.

Oglądała seriale do północy.

Wołała Olega, żeby masował jej plecy.

— Oleg, przynieś poduszkę — prosiła każdego wieczoru.

— Plecy strasznie bolą.

— Oleg, włącz inny kanał — rozkazywała po godzinie.

— Ten film nudny.

— Oleg, zrób herbatę z miodem — żądała przed snem.

— Gardło drapie.

Oleg posłusznie wykonywał wszystkie polecenia.

Elena obserwowała z boku.

Mąż zamienił się w sługę własnej matki.

Kalendarz pokazywał 28 kwietnia.

Za miesiąc urodziny Eleny.

Trzydzieści pięć lat.

Siedziała w sypialni i myślała o przeżytych latach.

Z kuchni dochodziły stłumione głosy.

Elena podniosła się i podeszła do drzwi.

— Oleg, trzeba rozwiązać sprawę radykalnie — mówiła Tatiana Arkadiewna.

— To mieszkanie powinno być przepisane na ciebie.

— Mamo, to nie w porządku — słabo zaprotestował Oleg.

— Elena je kupiła.

— Kupiła przed ślubem — machnęła ręką matka.

— A teraz ma męża.

— Ty też masz prawa!

Elena zamarła przy drzwiach.

Złapało ją za gardło.

— Nie wiem — mruknął Oleg.

— To jakoś nie w porządku.

— Dobrze — stanowczo powiedziała Tatiana Arkadiewna.

— Dopóki mieszkanie jest jej, jesteśmy tu gośćmi.

— A tak będziemy pełnoprawnymi gospodarzami.

— A co z Eleną? — zapytał Oleg.

— A co z nią? — wzruszyła ramionami matka.

— Niech się przyzwyczaja.

— Albo wyjdzie.

— Będzie ci lepiej bez niej.

Elena cofnęła się od drzwi.

Ręce trzęsły się z oburzenia.

No więc tak.

Chcą ją wygonić z własnego domu.

Weszła gwałtownie do kuchni.

Matka i syn zamilkli.

— To wy chcecie przepisać moje mieszkanie na siebie? — zapytała chłodno.

Tatiana Arkadiewna wyprostowała się.

— A co w tym złego? — odpowiedziała.

— Oleg jest mężem.

— Powinien być gospodarzem.

— Gospodarzem? — zapytała Elena.

— W mieszkaniu, którego nie kupił?

— Kupił czy nie, to już nieważne — machnęła teściowa.

— Rodzina to rodzina.

Elena spojrzała na Olega.

On siedział, ze spuszczoną głową.

— Oleg, zgadzasz się na ten plan? — zapytała wprost.

— Nie wiem — mruknął.

— Może mama ma rację…

— Rację? — Elena gorzko się zaśmiała.

— W czym?

— W tym, że mężczyzna powinien być głową rodziny — wtrąciła Tatiana Arkadiewna.

— A nie darmozjadem u żony.

— Darmozjadem — powtórzyła Elena.

— Ciekawe.

Elena się odwróciła.

— Dokąd idziesz? — zawołała teściowa.

— Pakować rzeczy — odpowiedziała Elena, nie odwracając się.

— Wasze rzeczy.

— Co? — podskoczyła Tatiana Arkadiewna.

— Przekroczyliście granicę — powiedziała surowo Elena.

— I opuścicie moje mieszkanie.

— Oboje.

— Natychmiast.

— Nie możesz nas wyrzucić! — oburzyła się teściowa.

— Mogę — odpowiedziała spokojnie Elena.

— To mój dom.

— Moje dokumenty.

— Moje prawo.

Oleg wstał zdezorientowany.

— Lena, nie spiesz się — zaczął.

— Porozmawiajmy…

— Nie ma o czym rozmawiać — przerwała Elena.

— Dokonałeś wyboru.

— Teraz żyj z nim.

— Ale dokąd pójdziemy? — zdezorientował się Oleg.

— Do mamy — odpowiedziała Elena.

— Przecież tak cię kocha.

Po godzinie spakowali walizki.

Tatiana Arkadiewna rzucała w Elenę złowrogie spojrzenia.

— Pożałujesz — syczała.

— Jeszcze do nas wrócisz.

— Zobaczymy — odpowiedziała obojętnie Elena.

Oleg stał w przedpokoju z walizką.

— Lena, może jeszcze się zastanowimy? — poprosił skarżącym tonem.

— Za późno na myślenie — powiedziała Elena.

— Idź do mamy.

— Tam pomyślisz.

Drzwi zamknęły się za nimi.

Elena została sama w ciszy.

Następnego ranka poszła do prawnika.

Złożyła pozew o rozwód.

Dokumenty załatwiono szybko.

Nadszedł jej dzień urodzin.

Elena przygotowała stół dla przyjaciół.

Swietłana przyniosła tort.

Marina podarowała kwiaty.

— Jak się masz? — zapytała ostrożnie przyjaciółka.

— Świetnie — uśmiechnęła się Elena.

— Żyję dla siebie.

Oleg pozostał w przeszłości.

Razem z matką i jej planami.

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen