Prowadziłem firmę cateringową w imieniu mojego szefa, który walczył z rakiem, a nasza największa zlecenie weselne było już na horyzoncie.
To była moja pierwsza pełna, samodzielna praca—150 steków za 50 dolarów za talerz, zrealizowane, podpisane umowy, już głęboko w trakcie przygotowań.
Zajmowałem się każdym szczegółem osobiście i byłem zdeterminowany, aby wszystko było perfekcyjne.
Wszystko się zmieniło o 13:00 w dzień przed weselem, kiedy zadzwoniła Camille, panna młoda.
W momencie, gdy zobaczyłem jej imię, poczułem niepokój.
Odpowiedziałem grzecznie, ale jej ton był krótki.
Ona i jej narzeczony, Blake, chcieli zmienić menu z steków na owoce morza—mniej niż 24 godziny przed wydarzeniem.
Wyjaśniłem, że jesteśmy w trakcie przygotowań, wszystko zostało zakupione, a umowa nie pozwala na zmiany tak blisko wydarzenia.
Camille się wściekła.
Krzyknęła, obraziła mnie, nazwała analfabetą i zagroziła działaniami prawnymi.
Potem Blake wziął telefon i jego arogancja dorównywała jej.
Powiedział: „Jesteś zwolniona” i rozłączył się.
Mój zespół patrzył na mnie, czekając.
Rozejrzałem się po półprzygotowanych stekach i bulgoczących sosach i powiedziałem: „Kontynuujcie.”
Myśleli, że zwariowałem, ale miałem przeczucie.
Przygotowaliśmy wszystko tak, jakbyśmy nadal obsługiwali catering.
Następnego ranka o 7 rano zadzwonił mój telefon.
Blake.
„Lepiej bądź na miejscu,” warknął.
Uśmiechnąłem się. Przypomniałem mu, że odwołał umowę.
Jeśli chcieli jedzenie dzisiaj, musieli zapłacić trzykrotność pierwotnej ceny, z góry, w oparciu o nasz obecny zapas.
Usłyszałem ciszę, która wydawała się trwać wieczność.
„Dobrze,” splunął. „Ale chcę owoce morza.”
Odpowiedziałem: „Menu to steki, weź to albo zostaw.”
Zgodził się.
Na miejscu kazałem mu podpisać nową umowę i przekazać czek, zanim rozładujemy choćby jedną tacę.
Później mój asystent menedżera powiedział mi, że Blake prześladował personel, nawet groził deportowaniem naszego kucharza.
Podszedłem, publicznie go wyzwałem i powiedziałem, że odejdziemy, jeśli spróbuje tego jeszcze raz.
Zrezygnował.
Wydarzenie przebiegło gładko.
Goście uwielbiali jedzenie, nie mając pojęcia o chaosie za kulisami.
Camille i Blake unikali mnie przez całą noc.
Trzy tygodnie później dostałem zawiadomienie—pozwały nas za złamanie umowy i nieuczciwe podwyższanie cen.
Ale mieliśmy podpisaną umowę, nagrania rozmów i dokumentację.
Sędzia odrzucił sprawę i nakazał im zapłacić nasze koszty prawne.
Mój szef, który dochodził do siebie po chemioterapii, zaśmiał się, kiedy mu o tym powiedziałem.
„Zarobiłeś więcej na jednym koszmarnym małżeństwie niż ja na trzech dobrych,” powiedział.
Kilka lat później, z ciekawości, sprawdziłem ich media społecznościowe.
Rozwiedzeni. Nie minęły nawet trzy lata.
Czasami karma nie musi być podawana na zimno—wystarczy, że będzie idealnie przyrządzona na średnio wysmażoną.