Wladimir Timofiejewicz wysiadł ze swojego luksusowego samochodu i zamarł wpatrując się w widok.
Zamiast zrujnowanej chaty, przed nim stała nowoczesna, dwupiętrowa willa z czerwonym dachówką i ścianami z naturalnego drewna.
Wokół domu rozciągał się zadbany ogród z brukowanymi alejkami i kolorowymi kwiatami.
Za domem widać było kilka budynków gospodarczych, wszystkie zbudowane w tym samym eleganckim, rustykalnym, ale nowoczesnym stylu.
Na bocznej alejce Artiom pchał wózek dla trojaczków, uśmiechając się i rozmawiając żywo przez telefon.
Miał okulary przeciwsłoneczne, nieskazitelną białą koszulę i lniane spodnie – prosty, ale wyraźnie drogi strój.
Wyglądał na szczęśliwego, zrelaksowanego i niesamowicie dojrzałego w porównaniu do niepewnego młodzieńca, jakiego ojciec pamiętał.
Wladimir Timofiejewicz wysiadł z samochodu, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
Kiedy Artiom go zauważył, zakończył rozmowę telefoniczną i zatrzymał się, a zaskoczenie było widoczne na jego twarzy, nawet z daleka.
„Tato?” zapytał, podchodząc z wózkiem.
„Co za niespodzianka! Dlaczego nie powiedziałeś, że przyjedziesz?”
Wladimir Timofiejewicz spojrzał na trojaczki w wózku – dwóch chłopców i dziewczynkę, wszyscy mieli blond włosy jak ich ojciec, z dużymi, ciekawskimi oczami.
Byli ubrani w wysokiej jakości, czyste i schludne ubrania.
„Ja… chciałem cię zobaczyć,” wymamrotał staruszek, wciąż zaskoczony tym, co widział.
„Witaj!
Chodź, wejdźmy do domu.
Angela będzie zachwycona, że cię widzi, nawet jeśli… no cóż, wiesz, jak wyglądało nasze ostatnie spotkanie.”
Artiom poprowadził wózek do domu, a jego ojciec poszedł za nim, wciąż zdezorientowany.
Wnętrze domu było jeszcze bardziej imponujące niż zewnętrze.
Eleganckie meble z litego drewna, oryginalne obrazy na ścianach, fortepian w rogu salonu.
Wszystko świadczyło o dobrobycie i dobrym guście.
Z kuchni wyszła Angela – piękna młoda kobieta z kasztanowymi włosami i zielonymi oczami.
Wladimir Timofiejewicz pamiętał ją jako prostą dziewczynę ze wsi, ale kobieta przed nim wyglądała jak dama z wyższych sfer, elegancko ubrana i pełna gracji.
„Panie Sokołow,” przywitała go z rezerwowanym uśmiechem.
„Co za miła niespodzianka.
Zostanie pan na kolację?”
Staruszek skinął głową w milczeniu, wciąż przetwarzając te informacje.
„Tato, pozwól, że przedstawię ci wnuków, których nie chciałeś mieć,” powiedział Artiom, z lekko ironicznym uśmiechem.
„Aleksiej, Maksim i mała Vera.
Za miesiąc skończą trzy lata.”
Wladimir Timofiejewicz pochylił się nad wózkiem, studiując twarze dzieci.
Były piękne, zdrowe i uderzająco przypominały go, kiedy był mały.
„Jak… jak udało ci się to wszystko osiągnąć?” zapytał w końcu, wykonując szeroki gest, który obejmował dom i wszystko, co należało do jego syna.
„Myślałem, że… w tej wiosce…”
Artiom lekko się zaśmiał.
„Chodź do gabinetu, tato.
Myślę, że mamy dużo do omówienia.”
W gabinecie na piętrze Artiom pokazał swojemu ojcu dokumenty wyjaśniające tajemnicę.
Teren, na którym zbudował dom, należał do babci Angeli.
Ale to nie był zwykły teren – znajdował się w strategicznej lokalizacji, na obrzeżach wioski, w rejonie, który później stał się bardzo poszukiwany do inwestycji turystycznych.
„Widzisz, tato, kiedy odmówiłeś pomocy, musiałem polegać na własnym rozumie.
Zrobiłem to, czego mnie nauczyłeś – inwestowałem mądrze.
Podzieliłem teren babci, sprzedałem połowę deweloperom, którzy chcieli zbudować kompleks turystyczny, a za uzyskane pieniądze zbudowałem ten dom i rozpocząłem biznes.”
„Jaki to biznes?” zapytał Wladimir Timofiejewicz, oszołomiony.
Turystyka wiejska i produkty ekologiczne.
Babcia Angeli znała wszystkie rośliny lecznicze w okolicy.
Angela studiowała fitoterapię na uniwersytecie, zanim się spotkaliśmy.
Połączyliśmy jej tradycyjną wiedzę z naszymi dyplomami – moim z finansów i jej z biologii.
Teraz mamy linię naturalnych kosmetyków, która jest sprzedawana w całej Europie.
Artiom pokazał swojemu ojcu na laptopie dane o obrotach – były imponujące, nawet dla człowieka o standardach Władimira Timofiejewicza.
„Ale dlaczego mnie nie skontaktowałeś?
Dlaczego mi nie powiedziałeś?”
Artiom spojrzał długo na swojego ojca.
„Bo ostatni raz, kiedy się widzieliśmy, powiedziałeś, że nie chcesz mieć wnuków od ‘kołchoźnicy’.
Wybrałeś, żeby nie być częścią naszego życia.
Szanujemy twoją decyzję.”
Władimir Timofiejewicz poczuł, jak ogarnia go wstyd.
„I poradziliście sobie bez mojej pomocy…”
„Tak, poradziliśmy sobie.
Ale to nie znaczy, że nie było nam trudno.
Ani że nie przydałby się twój moralny, jeśli nie materialny, wsparcie.”
Starszy mężczyzna zamilkł na chwilę, a potem zapytał:
„A nazwa tej wsi… dlaczego wydaje mi się tak znajoma?”
„Bo już tu byłeś, tato.
Trzydzieści lat temu.
Babcia Angeli mi opowiedziała.
Była wtedy młoda i pracowała jako przewodnik dla studentów, którzy przyjeżdżali na praktyki do tych lasów.
Byłeś jednym z nich.”
Władimir Timofiejewicz poczuł, jak zastyga mu oddech.
Stare wspomnienia, głęboko zakopane, zaczęły wypływać na powierzchnię.
Lato, piękna dziewczyna ze wsi, historia miłości na kilka tygodni, którą uznał za tylko przelotną przygodę.
„Mama Angeli…” wyszeptał.
Artiom kiwnął głową.
„Tak, tato.
Angela to twoja córka.
Twoje wnuki to tak naprawdę również twoi prawnukowie.
Babcia – twoja była ukochana – pokazała mi wasze zdjęcie.
Wyglądacie identycznie w twoim i moim wieku.”
Władimir Timofiejewicz osunął się w fotel, przytłoczony objawieniem.
Całe życie krytykował ludzi ze wsi, uważając ich za gorszych, a jednak jego własna krew płynęła w żyłach dziewczyny z tej wsi, którą gardził, nie znając jej.
„Dlaczego nigdy mi tego nie powiedziała?
Dlaczego mnie nie szukała?”
„Bo odszedłeś, nie oglądając się za siebie, tato.
Powiedziałeś, że wracasz do miasta tylko na kilka dni, ale już nigdy nie wróciłeś.
Ona dowiedziała się, że jesteś żonaty i masz małe dziecko – mnie.
Postanowiła wychować córkę sama, nie przeszkadzając twojej rodzinie.”
Starszy mężczyzna zakrył twarz dłońmi, przytłoczony sprzecznymi emocjami – wstydem, żalem, ale także dziwnym poczuciem ulgi, że w końcu rozumiał, dlaczego jego syn zakochał się tak głęboko w dziewczynie z tej wsi.
Może jednak krew woda nie robi.
„A Angela wie?
O mnie?”
„Tak, powiedziałem jej, gdy się dowiedziałem.
Była zszokowana na początku, ale potem się roześmiała i powiedziała, że życie ma dziwny sens humoru.
I że może to wyjaśnia, dlaczego pokochała mnie od pierwszego spotkania na uniwersytecie – podobno odziedziczyłem twój urok.”
Władimir Timofiejewicz podniósł wzrok na swojego syna, który teraz wyglądał na tak silnego i pewnego siebie – dokładnie odwrotność tego niepewnego chłopca, który trzy lata temu prosił o pozwolenie na małżeństwo.
„Przepraszam, Artiom.
Za wszystko.
Popełniłem tyle błędów…”
„Wiem, tato.
Ale nie jest za późno, by naprawić błędy.
Dzieci potrzebują dziadka.
Angela chciałaby cię poznać – swojego biologicznego ojca.
A ja… cóż, tęskniłem za tobą, choć byłem zły.”
Z progu drzwi Angela spojrzała na nich z łagodnym uśmiechem.
„Obiad jest gotowy, jeśli chcecie zejść.
A, panie Sokolov… moja babcia przyjedzie jutro w odwiedziny.
Byłaby zachwycona, gdyby mogła was zobaczyć po tylu latach.”
Władimir Timofiejewicz poczuł, jak jego serce bije szybciej.
Życie dało mu drugą szansę – szansę, by naprawić błędy przeszłości i poznać rodzinę, którą prawie stracił przez swoją własną arogancję.
Tego wieczoru, siedząc przy stole ze swoim synem, synową (i córką) oraz trzema wnukami (i prawnukami), Władimir Timofiejewicz zrozumiał ważną prawdę: prawdziwe bogactwo nie tkwi w kontach bankowych ani nieruchomościach, ale w więzach rodzinnych i umiejętności rozpoznania, kiedy popełniło się błąd, i próby naprawienia tych błędów.
A on, mimo wszystkich swoich pieniędzy i władzy, był w rzeczywistości biedny aż do tego momentu – biedny w tym, co naprawdę się liczy.
Jeśli podobała ci się ta historia, nie zapomnij podzielić się nią ze swoimi przyjaciółmi!
Razem możemy przekazać dalej emocje i inspirację.