Udawał nagły wypadek medyczny, żeby nie poznać moich rodziców. Nauczyłam go lekcji.

LUDZIE

Kiedy spotykasz się z kimś od ośmiu miesięcy, zakładasz, że będzie chciał poznać twoich rodziców.

Zwłaszcza gdy ty już poznałaś jego.

I to dwa razy.

Więc kiedy Kael zaczął się dziwnie zachowywać w sprawie zaproszenia na niedzielny obiad u moich rodziców, powinnam się była domyślić.

Ale się nie domyśliłam.

Pomyślałam, że może się denerwuje.

Może potrzebuje trochę czasu.

Myliłam się.

Jestem Nadia, tak w ogóle.

Mam dwadzieścia pięć lat.

Pracuję jako menedżerka marketingu cyfrowego.

Jestem bardzo blisko z moimi rodzicami.

Są ciepli.

Wspierający.

Zabawni.

Tacy, którzy podają za dużo jedzenia i zadają mnóstwo pytań, ale wszystko z troski.

Opowiadałam Kaelowi o nich.

Uśmiechał się.

Kiwał głową.

Powiedział nawet: „Nie mogę się doczekać, aż ich poznam.”

Kłamstwa.

Plan był prosty.

Niedziela o 13:00.

Obiad u moich rodziców.

Nic specjalnego.

Domowe jedzenie i pogaduszki.

Tego ranka Kael napisał do mnie około 11:30.

„Kochanie.

Coś jest nie tak.

Chyba to wyrostek.

Strasznie boli.

Jadę na pogotowie.”

Wpadłam w panikę.

Zadzwoniłam.

Brak odpowiedzi.

Odpisałam.

„Mam przyjechać?

Do którego szpitala?”

Odpisał po dwudziestu minutach.

„Właśnie mnie badają.

Dam znać.

Nie przyjeżdżaj.

Nie chcę, żebyś mnie takiego widziała.”

Byłam rozdarta.

Zmartwiona, oczywiście.

Ale coś mi nie pasowało.

Sposób, w jaki pisał.

„Nie chcę, żebyś mnie takiego widziała”?

Kto tak mówi, kiedy cierpi?

Czekałam.

Dwie godziny.

Potem trzy.

Nadal żadnej wiadomości.

O 16:00 byłam już po obiedzie z rodzicami — sama.

Wróciłam do domu.

Postanowiłam coś sprawdzić.

Napisałam do jego współlokatora — Leo.

Spotkałam go tylko dwa razy, ale był sympatyczny.

„Hej!

Wszystko w porządku z Kaelem?

Powiedział mi, że był dziś w szpitalu.”

Leo odpisał natychmiast.

„Szpital?

Nie.

Siedział tutaj i oglądał ten program o samochodach na Netflixie.

Myślałem, że jesteście razem.”

Żołądek mi się ścisnął.

Patrzyłam na tę wiadomość przez minutę.

Potem napisałam do Kaela.

„Jak się czujesz?”

Odpisał.

„Obolały.

Myślą, że to był fałszywy alarm.

Odpoczywam teraz.”

Nie odpowiedziałam.

Jeszcze nie.

Potrzebowałam planu.

Dałam mu dwa dni.

Dwa dni na przyznanie się.

Na powiedzenie prawdy.

Nie zrobił tego.

Podtrzymywał kłamstwo.

Jeszcze je rozbudował.

„Prawie nic nie jadłem od niedzieli.

Wciąż czuję się dziwnie.”

Wtedy postanowiłam, że go czegoś nauczę.

W piątek powiedziałam, że zrobiłam dla nas niespodziankę — romantyczną kolację.

Był podekscytowany.

Powiedział, że się nawet ogoli.

Odebrałam go około 19:00.

Wsiadł do auta w eleganckiej koszuli i z tym perfumem, który lubiłam.

Uśmiechnęłam się.

Potem zaparkowałam przed domem moich rodziców.

Zbladł.

„Myślałem, że wychodzimy gdzieś?”

„Wychodzimy,” powiedziałam słodko.

„Na kolację z ludźmi, przed którymi uciekasz.”

Zaczął się nerwowo śmiać.

„Nadia, no weź.

Nie unikałem ich.

Byłem chory.”

Wyłączyłam silnik.

„Naprawdę?

Leo mówi co innego.”

Cisza.

Próbował się wycofać.

Mamrotał coś o lękach, presji, że nie był gotowy.

„Zrozumiałabym to,” powiedziałam spokojnie.

„Czego nie rozumiem, to kłamstwa o izbie przyjęć.”

Siedział cicho.

Zawstydzony.

Przyłapany.

Mówiłam dalej.

„Więc sprawa wygląda tak.

Albo wchodzisz tam ze mną i się przyznajesz — albo koniec.

Nie będę z facetem, który udaje chorobę, żeby uniknąć szczerości.”

Spojrzał na dom.

Potem na mnie.

I cicho powiedział: „Nie dam rady.”

Wrzuciłam wsteczny.

Odwiozłam go do domu.

Nie odezwał się ani słowem przez całą drogę.

To był ostatni raz, kiedy go widziałam.

Później próbował pisać.

Przepraszał.

Winił „emocjonalny bagaż”.

Powiedział, że „spanikował”.

Ale prawda jest taka, że jeśli ktoś woli manipulować niż rozmawiać, to nie jest tylko czerwona flaga.

To cała syrena alarmowa.

Nie odpisałam.

Nie musiałam.

Tydzień później poszłam na kolację z rodzicami — znów sama.

Ale tym razem nie czułam się samotna.

Byłam dumna.

Wybrałam szczerość zamiast upokorzenia.

Szacunek do siebie zamiast milczenia.

I nauczyłam się czegoś.

Jeśli ktoś nie potrafi spotkać się z tymi, którzy cię wychowali, to raczej nie poradzi sobie z tym, kim się stałaś.

A jeśli kłamie w tak drobnej sprawie, to na pewno skłamie w poważniejszej.

Więc — lekcja dana.

Lekcja odebrana.

A Kael?

Podobno spotyka się z kimś nowym.

Powodzenia dla niej.

Będzie potrzebować apteczki i dobrej wymówki.

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen