Pan Adams mieszkał spokojnie w swoim dwupokojowym domu od lat, zadowolony z łagodnego rytmu życia w sąsiedztwie, odkąd jego żona zmarła, a dzieci przeprowadziły się na drugi koniec kraju.
Kiedy rodzina z małymi dziećmi, która mieszkała obok, wyprowadziła się, modlił się, by nowi lokatorzy byli równie uprzejmi.
Zamiast tego, wprowadziła się grupa świeżo upieczonych absolwentów, którzy puszczali głośną muzykę do późna w nocy i organizowali imprezy, które trwały do wczesnych godzin porannych.
Pierwszy weekend, ich basowe utwory dudniły do piątej nad ranem.
Pan Adams rozważał zadzwonienie do stowarzyszenia właścicieli domów, ale wahał się — aż do momentu, gdy jego sąsiadka Linda Shaw, zdenerwowana i szeroko otwartymi oczami, zapukała do jego drzwi.
Jej przedszkolaki były obudzone całą noc, a ona przyznała, że prawie zadzwoniła na policję.
Postanowili zebrać wystarczającą liczbę podpisów, aby złożyć formalną skargę, mając nadzieję, że stowarzyszenie właścicieli domów lub lokalna rada podejmą interwencję.
W poniedziałkowy wieczór odbyła się kolejna hałaśliwa impreza.
Pan Adams podszedł i grzecznie poprosił młodego mężczyznę, który otworzył drzwi, by obniżył głośność, ale spotkał się z szyderczym uśmiechem i stwierdzeniem, że jego ojciec jest szeryfem powiatowym.
Kiedy obiecany radiowóz nigdy nie przyjechał, zrozumiał, jak dobrze są powiązani studenci.
Niezrażeni, pan Adams i Linda obeszli każde gospodarstwo, zbierając podpisy do swojej petycji.
Tymczasem imprezy trwały nieprzerwanie.
Studenci nawet powiesili baner „NIKT NIE ŚPI DZIŚ NOCĄ” nad swoim gankiem i buntowniczo grali przez burzę — aż do momentu, gdy nagły błyskawica wyłączyła ich prąd.
Gdy deszcz bił w ich milczące głośniki, pan Adams uśmiechnął się, wyobrażając sobie, jak sama natura mści się za ich brak szacunku.
Przez następne dni dom pozostał ciemny, zmuszając studentów do odłożenia swoich festynów.
Tymczasem rada otrzymała podpisaną skargę, a nowy kodeks dotyczący hałasu został wprowadzony: muzyka musi kończyć się do dziesiątej wieczorem.
Kiedy nastolatkowie próbowali przetestować ten limit, w końcu przyjechali funkcjonariusze, włączając syreny i trąbiąc na klaksonach.
Na ulicy zaprowadzono spokój, a pan Adams w końcu przespał całą noc.
Jego sąsiedztwo znów stało się pełne, przypominając wszystkim, że szacunek dla innych — oraz siła zdeterminowanej społeczności — może pokonać nawet najgłośniejsze wyzwania.