Mamo, ale może lepiej byłoby, gdyby babcia odeszła i się zgubiła?

CIEKAWE

— Mamo, jak długo to jeszcze potrwa?

Czy będziesz mi przypominać o tym przez całe życie? — odpowiedziała Masha, obrażona.

— Nie przez całe życie, tylko dopóki babcia będzie u nas mieszkać.

Jeśli wyjdzie na zewnątrz, zgubi się i…

— I umrze gdzieś, a my będziemy żyć z poczuciem winy…

Mamo, ale może byłoby lepiej tak? — zapytała Masha prowokacyjnie.

— Co chcesz powiedzieć? — nie zrozumiała mama.

— Pozwólmy jej odejść i się zgubić.

Ty sama powiedziałaś, że masz dość opieki nad nią.

— Jak możesz tak mówić?

Ona jest moją teściową, nie krewną krwi, ale dla ciebie to twoja babcia.

— Babcia? — Masha zmarszczyła oczy, jak zawsze, kiedy zaczynała się denerwować.

— A gdzie była babcia, kiedy jej syn nas opuścił?

Kiedy odmówiła, żeby została ze mną?

Ze swoją własną wnuczką?

Nie było jej żal ciebie, kiedy walczyłaś, by zdobyć pieniądze, pracując wszędzie, gdzie tylko mogłaś…

Nawet oskarżyła cię, że to przez ciebie tata odszedł…

— Przestań natychmiast! — krzyknęła mama.

— Nie powinnam ci tego mówić.

— Westchnęła głęboko.

— Źle cię wychowałam, jeśli nie masz ani odrobiny współczucia dla najbliższych, dla swoich krewnych.

Boże, boję się.

Kiedy się zestarzeję, będziesz mnie traktować tak samo?

Co się z tobą stało?

Zawsze byłaś dobrą dziewczyną.

Nie mogłaś przejść obok porzuconego kociaka czy szczeniaka, nie zabierając go do domu.

Ale babcia to nie piesek… — Mama zmęczona pokręciła głową.

— I już została ukarana.

Twój tata nie tylko nas, ale i ją opuścił.

— Mamo, idź do pracy, spóźnisz się.

Obiecuję, że zamknę drzwi. — Masha spojrzała na mamę z pewną winą.

— Dobrze, inaczej powiemy rzeczy, które będziemy żałować… — ale mama nie ruszyła się z miejsca.

— Mamo, przepraszam, ale ciężko mi na ciebie patrzeć.

Jesteś tylko skórą i kośćmi.

Masz dopiero czterdzieści lat, ale chodzisz pochylona jak staruszka, ledwo masz siłę się poruszać.

Zawsze jesteś zmęczona.

Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób?

Kto inny powie ci prawdę, jeśli nie własna córka? — Masha podniosła głos, nie zdając sobie z tego sprawy.

— Dziękuję.

Uważaj, żeby nie zostawić włączonego gazu i nie zostawić wody otwartej w łazience.

— Dokładnie to mówię, siedzimy z nią jak więźniowie.

Bez własnego życia.

Mamo, chodźmy ją do domu opieki.

Tam będzie pod stałą opieką.

I tak już nic nie rozumie…

— Znowu zaczynasz? — przerwała jej mama.

— To będzie lepsze dla wszystkich, a zwłaszcza dla niej, — kontynuowała Masha, nie zauważając coraz większej irytacji w głosie mamy.

— Nie chcę tego słuchać.

Nie zabiorę jej nigdzie.

Ile jej jeszcze zostało do życia?

Niech zostanie w domu…

— Przeżyje nas obie.

Idź do pracy.

Nie idę nigdzie, zamykam drzwi, obiecuję, — powtórzyła Masha, wściekła.

— Przepraszam.

Za dużo na ciebie nałożyłam…

Wszystkie dzieci są wolne, a ty musisz opiekować się babcią.

Rozmawiały, nie zauważając, że drzwi pokoju babci były otwarte.

Oczywiście, słyszała wszystko, ale prawdopodobnie tego nie rozumiała i i tak miała wszystko zapomnieć w ciągu kilku minut.

Mama poszła do pracy, a Masha weszła do byłego jej pokoju, w którym teraz mieszkała babcia.

— Babciu, chcesz czegoś? — zapytała.

Wzrok babci był pozbawiony jakiejkolwiek wyrazistości.

— Chodź, dam ci cukierek, — powiedziała Masha, pomagając jej wstać i prowadząc ją do kuchni.

— Kim jesteś? — zapytała babcia, patrząc na nią pustymi oczami.

— Pij herbatę, — westchnęła Masha i położyła cukierek przed babcią.

Babcia uwielbiała słodycze.

Ona i mama je przed nią ukrywały, dając jej tylko jeden do herbaty.

Masha obserwowała, jak powoli rozpakowuje kolorowe opakowanie.

Jej rzadkie i siwe włosy ledwo przykrywały bladą skórę jej głowy.

Masha odwróciła wzrok.

Kiedyś babcia farbowała włosy i robiła sobie dużą fryzurę.

Podkreślała brwi w łuk, malowała usta jaskrawą szminką.

Pamiętała słodki zapach perfum babci.

Mężczyźni patrzyli za nią, aż jej umysł zaczął szwankować.

Masha nie potrafiła dokładnie określić, co czuła do swojej babci: litość, współczucie, obrzydzenie?

Krótki dźwięk dzwonka wyrwał ją z myśli.

– Pewnie mama coś zapomniała – powiedziała Masha, idąc w stronę drzwi.

Ale w progu nie stała mama, lecz jej przyjaciel, Serghei, starszy kolega ze szkoły średniej.

Mama nie pochwalała ich przyjaźni, więc on starał się przychodzić tylko wtedy, gdy jej nie było w domu.

– Cześć.

Dlaczego przyszedłeś tak wcześnie?

Mama właśnie wyszła – szepnęła Masha.

– Wiem.

Nie zauważyła mnie.

– Milla! – z kuchni dobiegł głos babci.

– Kto to Milla? – zapytał Serghei.

– Tak mama ją nazywa.

Uważa ją za swoją córkę.

Teraz muszę ją zanieść z powrotem do pokoju.

Idź do łazienki i bądź tam spokojnie.

Dziś ma dzień klarowności – popchnęła Masza go w stronę drzwi łazienki.

– Nikt tam nie ma.

– Masha weszła do kuchni i zobaczyła pusty kubek i opakowanie po cukierku na stole.

– Chcę herbaty – powiedziała babcia.

– Ale… – Masha zrozumiała, że wszelkie wyjaśnienia są bezcelowe.

Babcia szybko zapominała wszystko, co się działo, szczególnie najnowsze wydarzenia.

Ale doskonale pamiętała odległą przeszłość.

Często myliła wszystko, nie rozpoznawała Mashi i jej mamy.

Jednak czasami miała chwile jasności, krótkie i rzadkie.

Masha nie mogła się zorientować, czy babcia tylko udaje zapomnienie, żeby dostać kolejnego cukierka, czy naprawdę nie pamięta, że właśnie wypiła herbatę.

Kto mógł to wiedzieć?

Westchnęła, znowu podała jej filiżankę herbaty i cukierka.

Babcia przez długi czas walczyła, próbując otworzyć opakowanie palcami.

Kiedy herbata została wypita, Masha zaprowadziła ją z powrotem do pokoju i położyła na łóżku.

– Teraz śpij – powiedziała, zamykając drzwi.

Serghei wyszedł z łazienki.

– Mogę już wyjść?

– Tak.

Chodź do kuchni – powiedziała Masha, sprawdzając jeszcze raz, czy drzwi babci są dobrze zamknięte.

Usiedli przy stole, zbliżyli głowy i słuchali muzyki na telefonie, dzieląc się jednymi słuchawkami.

Masha zamknęła oczy i lekko kiwając głową, podążała za rytmem muzyki.

Nawet nie zauważyła, kiedy babcia przeszła obok nich w kierunku korytarza…

Kiedy Masha wyszła, by odprowadzić Sergheia, zobaczyła, że drzwi wejściowe są szeroko otwarte.

Pobiegła do pokoju babci, ale ten był pusty.

– Drzwi… Zapomniałam zamknąć drzwi.

Odeszła.

Mama pomyśli, że zrobiłam to celowo – powiedziała prawie płacząc.

– Dlaczego miałaby tak pomyśleć? – zapytał Serghei.

– Nie rozumiesz?

Dziś mówiłam, że lepiej by odeszła i się zgubiła.

Mama pomyśli, że zostawiłam drzwi otwarte złośliwie.

– Dobrze, ubieraj się, idziemy jej szukać.

Nie mogła pójść zbyt daleko – powiedział Serghei.

Masha spojrzała na wieszak – palto babci wciąż tam było.

I buty też.

– Co?!

Wyszła na zewnątrz tylko w szlafroku i kapciach? – powiedziała Masha, patrząc przerażona na Sergheia.

– Może poszła do sąsiadów?

Wyszła na korytarz i nie mogła znaleźć swojego mieszkania…

Idź na zewnątrz, a ty sprawdź u sąsiadów – powiedział Serghei i pobiegł w dół po schodach.

Masha zadzwoniła do kilku drzwi, ale nikt nie odpowiedział.

Nie widząc sensu dalszego próbowania, pobiegła na zewnątrz.

Serghei szukał wszędzie, zaglądając pod krzaki i w pobliżu huśtawek na placu zabaw…

– Nigdzie jej nie ma.

Sprawdźmy sąsiednie podwórka.

Ty idź w prawo, ja w lewo.

Kto ją znajdzie pierwszy, woła drugiego.

Spotykamy się tutaj – rozkazał Serghei i szybko pobiegł.

Masha pobiegła na przystanek autobusowy.

Babci nigdzie nie było.

Ile czasu minęło, odkąd wyszła?

Pół godziny?

Czterdzieści minut?

Jak daleko mogła pójść w kapciach i szlafroku?

– Musimy zadzwonić na policję – powiedziała.

– Poczekaj.

Pomyśl, gdzie lubiła chodzić?

O czym najczęściej mówiła? – zapytał Serghei, dysząc.

Masha zatrzymała się na chwilę, ale nic konkretnego nie mogła sobie przypomnieć.

Wzruszyła ramionami.

– Dobrze, to rozszerzymy obszar poszukiwań.

Ty idź w stronę szkoły, ja pójdę w drugą stronę – powiedział, machając ręką.

Na ulicach nie wszystkie latarnie były zapalone.

Masha szybko przechodziła przez ciemne miejsca.

Wydawało jej się, że ktoś chowa się w krzakach.

Kiedy zbliżyła się do szkoły, przypomniała sobie historię, którą opowiadała babcia.

W dzieciństwie zapomniała zeszyt w klasie i wróciła po niego, ale dozorca zamknął drzwi szkoły.

Babcia wskoczyła przez okno parteru i prawie złamała nogę.

Mimo że babcia nie uczyła się w tej szkole, przechodząc obok niej, zawsze opowiadała tę samą historię.

Masha otworzyła bramę – nie była zamknięta.

Szkoła była zbudowana w kształcie litery „P”.

Ominęła pierwsze skrzydło budynku i zobaczyła grupę chłopców.

Śmiali się z kogoś.

„Babcia!” – zrozumiała Masha i pobiegła w ich stronę.

Babcia stała na środku podwórka w swoim szaro-niebieskim szlafroku.

Jeden z chłopców trzymał kawałek papieru do pakowania.

Kiedy babcia wyciągnęła rękę, myśląc, że to cukierek, chłopak nagle ją cofnął, a reszta wybuchła śmiechem.

– Ha-ha!

Chcesz cukierek?

Patrz jak patrzy!

– Zostaw ją w spokoju! – krzyknęła Masha.

Chłopcy odwrócili się w jej stronę.

– O, jeszcze jedna przyszła!

– Kim jesteś?

Jej wnuczka?

– Ty też uciekłaś z domu opieki?

– Tak, ale ładna jesteś!

Chcesz cukierek? – chłopak z opakowaniem podszedł do Mashy.

Ci za nim śmiali się i szli w jej stronę.

Masha cofnęła się.

Chłopcy otoczyli ją, blokując dostęp do babci.

Teraz już nie śmiali się.

Patrzyli na nią z bezczelnością, czując swoją moc.

Masha oprze się o metalowy płot.

Brama była daleko.

Na jakiś znak chłopcy rzucili się na nią.

Masha próbowała ich uderzyć, trzymać z dala, ale było ich trzech.

Jeden chwycił jej ręce, pozostali pchali ją w stronę płotu, unieruchamiając ją.

Dotykali ją, decydując, kto będzie pierwszy…

– Odczepcie się od niej! – rozległ się głośny okrzyk.

To był Serghei.

Dwóch chłopców cofnęło się, ale trzeci wciąż ją trzymał.

Serghei ruszył do ataku.

Masha uderzyła chłopaka, który ją trzymał, ten jęknął i puścił ją.

Chwyciła deskę z ziemi i uderzyła nią w plecy jednego z chłopaków, który przeklął i obrócił się wściekły na nią.

Masha pobiegła do bramy.

– Pani, proszę do nas!

Zadzwoniliśmy na policję! – usłyszała głos zza płotu.

Mężczyzna i kobieta stali tam.

Na dźwięk słowa „policja” chłopcy uciekli.

Masha wróciła do Sergheia.

– Wszystko w porządku.

Chodź, zabierzmy babcię i wracajmy do domu – powiedział.

Masha przytuliła babcię.

– Kim jesteś?

Czekam na Borisa, zaraz wychodzi ze szkoły…

– Babciu, Boris skończył szkołę już dawno.

Chodź do domu.

Z trudem przekonali ją, by poszła z nimi.

Wrócili do domu, Masha zaopiekowała się nią, nakarmiła i położyła do łóżka.

– Byłaś odważna – powiedział Serghei.

– Gdyby nie ty… – wyszeptała.

A potem, samotna w kuchni, zrozumiała, że życie to nie tylko to, czego się chce, ale także to, co trzeba zrobić…

Masha pozostała w kuchni, wciąż drżąc od wszystkiego, co się wydarzyło.

W końcu babcia została znaleziona, ale myśl, że mogła ją stracić na zawsze, nie dawała jej spokoju.

Co by zrobiła, gdyby nie udało jej się jej znaleźć?

Gdyby jej mama wróciła do domu i znalazła puste mieszkanie, bez babci?

Wstydziła się słów, które powiedziała wcześniej.

Oczywiście, babcia była ciężarem.

Trudno było się nią opiekować, rezygnować z wolnego czasu, stale ją pilnować.

Ale mogła umrzeć na ulicy tamtej nocy…

A co potem?

Jak mogłaby żyć z tą myślą?

Łza spłynęła jej po policzku.

Przypomniała sobie, jak jej mama opiekowała się swoją prawdziwą babcią, która chorowała na raka.

Całe dwa lata, dzień po dniu, nie narzekając.

Masha miała zaledwie piętnaście lat.

Miała jeszcze całe życie przed sobą.

Miała czas na zabawę, na bycie wolną.

A babcia?

Ile czasu jej jeszcze zostało?

Może to, co się działo, nie było karą, ale lekcją?

Może Bóg sprawdzał jej cierpliwość, uczył ją, by była lepsza, by była wdzięczna za swoje zdrowie, za młodość?

Myśląc o tym wszystkim, nie zauważyła, kiedy wróciła mama.

— Już jesteś obudzona? Wszystko w porządku? — Mama usiadła zmęczona na krześle obok niej.

— Tak, wszystko dobrze… Chcesz herbaty? — zapytała Masha.

— Tak, proszę…

Masha postawiła na stole dwie filiżanki herbaty i dwie cukierki.

Mama uniosła brew.

— Cukierki?

Spojrzały na siebie i obie wybuchły śmiechem.

Śmiały się i nie mogły przestać.

Masha czuła, że tej nocy dorosła, że stała się bardziej dojrzała.

Teraz rozumiała, co to znaczy opiekować się kimś.

Rozumiała, dlaczego jej mama nie porzuciła babci, choć było to trudne.

Babcia pozostała w swoim świecie, zagubiona wśród wspomnień, pomiędzy rzeczywistością a przeszłością.

Ale może tak było lepiej?

Może demencja była w pewnym sensie błogosławieństwem dla tych, którzy nie potrafiliby spojrzeć w twarz swojej przeszłości.

Potem przypomniała sobie cytat, który kiedyś przeczytała:

„Może demencja jest błogosławieństwem dla tych, którzy nie mogliby spojrzeć w oczy swojej przeszłości.”

— Colleen McCullough.

Jeśli podobała ci się ta historia, nie zapomnij podzielić się nią ze swoimi przyjaciółmi!

Razem możemy przekazywać emocje i inspirację.

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen