Pierwszy dzień pracy po urlopie.
Wiktoria weszła do budynku firmy z dziwnym poczuciem ulgi i niepokoju.
Opalenizna podkreślała jej rysy twarzy, a jej jasne, słońcem rozjaśnione włosy ładnie kontrastowały z granatową sukienką.
Koleżanki natychmiast zauważyły jej zmianę.
– Wyglądasz fantastycznie!
– Jaką świetną opaleniznę złapałaś! – zawołała Daniela z działu księgowości.
Wiktoria lekko się uśmiechnęła, dziękując odruchowo.
Jednak jej myśli były daleko.
O melonach. O plaży.
O niespodziewanym spotkaniu z tamtym mężczyzną.
Podążyła do swojego biura, pozdrawiając kolegów.
Dyrektor kiwnął jej głową z końca korytarza:
– Wiktoria, mamy spotkanie o 10.
– Twoja obecność jest potrzebna.
– Mamy nowego zewnętrznego konsultanta.
– Oczywiście, będę tam – odpowiedziała, siadając przy biurku.
Miała dwie godziny, aby sprawdzić maile i nadrobić to, co wydarzyło się w jej tygodniowej nieobecności.
Sergiu miał się dobrze, mama wysłała jej zdjęcia, na których bawił się w parku.
Wszystko wydawało się w porządku.
O 10:00 Wiktoria weszła do sali konferencyjnej.
Większość kolegów była już tam.
Dyrektor stał obok mężczyzny, którego plecy były zwrócone do drzwi.
Coś w jego postawie wydawało się znajome.
Kiedy się odwrócił… Serce Wiktorii stanęło.
To był on. Mężczyzna, z którym dzieliła melona i noc na pustej plaży.
Mężczyzna, który sprawił, że po raz pierwszy zaśmiała się po miesiącach milczenia.
Mężczyzna, którego zostawiła śpiącego w swoim pokoju hotelowym, wyjeżdżając wcześnie rano bez wyjaśnień, przekonana, że nigdy go już nie zobaczy.
– Panie i panowie, przedstawiam Wam Andrei Munteanu, naszego nowego konsultanta ds. strategii marketingu cyfrowego – ogłosił dyrektor.
Andrei uśmiechnął się, jego wzrok zatrzymał się na Wiktorii.
Uśmiech w kąciku ust zdradzał, że natychmiast ją rozpoznał.
– Dziękuję za przyjęcie, nie mogę się doczekać współpracy – powiedział spokojnie, nie odrywając od niej wzroku.
Wiktoria poczuła, jak mocno czerwieni się na twarzy.
Siedziała szybko na najdalszym krześle, niezdolna do przetworzenia sytuacji.
Podczas gdy dyrektor przedstawiał plany współpracy, ona nic nie słyszała.
W jej głowie brzmiały tylko fale morza i głos Andreia szepczącego jej do ucha.
Spotkanie minęło w mgłę.
Wiktoria jakoś udało się zachować spokój, choć kilka razy przyłapała się na wpatrywaniu w pustkę, wspominając intymne szczegóły nocy spędzonej razem.
Kiedy wszyscy zaczęli wstawać, ona pozostała nieruchoma.
– Wiktoria, mogłabyś pokazać Andreiemu dział marketingu?
– Jesteś najlepsza do tego, odpowiedzialna za media społecznościowe – powiedział dyrektor.
Nie czekając na odpowiedź, dyrektor wyszedł, zostawiając ich samych w sali konferencyjnej.
– Jakie niespodziewane zrządzenie losu, prawda? – powiedział Andrei, zbliżając się do niej.
– Proszę cię, nikt nie musi wiedzieć – szepnęła Wiktoria, sprawdzając, czy nie ma nikogo w pomieszczeniu.
– Wiem.
– Jestem profesjonalistą, tak samo jak ty.
– To, co się wtedy wydarzyło… było w poprzednim życiu.
Wiktoria przełknęła ślinę.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi, że będziesz tu pracował?
Andrei wzruszył ramionami.
– Nie wiedziałem.
– Umowa została podpisana dopiero wczoraj.
– A jeśli dobrze pamiętam, to ty byłaś tą, która wyszła, nie zostawiając nawet numeru telefonu.
Wiktoria poczuła ukłucie prawdy.
Rzeczywiście, wyszła jak złodziej o świcie, przerażona intensywnością tego, co poczuła.
– Zaczynijmy od nowa – zaproponował, wyciągając rękę oficjalnie.
– Jestem Andrei Munteanu, konsultant ds. marketingu cyfrowego.
– Miło mi cię poznać.
Wiktoria uścisnęła jego dłoń, czując znajomy dreszcz przy jego dotyku.
– Wiktoria Deleanu, manager mediów społecznościowych.
Następne dni były dla Victorii ćwiczeniem samokontroli.
Andrei był wszędzie – na zebraniach, w wspólnej kuchni, w rozmowach kolegów, którzy byli pod wrażeniem jego doświadczenia i profesjonalizmu.
Pracował tylko kilka biurek dalej, a jego obecność sprawiała, że Victoria była zawsze w gotowości.
Wieczorem, w domu, Victoria bawiła się z Sergiu, słuchając opowieści matki o tym, co robiła w ciągu dnia, ale jej myśli błądziły gdzie indziej.
W nocy, gdy zostawała sama w swoim pokoju, wspomnienia stawały się przytłaczające.
Po tygodniu napięcia, Andrei złapał ją samą w sali kserograficznej.
– Jak długo będziemy kontynuować tę farsę? – zapytał, zamykając drzwi za sobą.
– To nie jest farsą.
To profesjonalizm – odpowiedziała, naciskając nerwowo przyciski na kserokopiarce.
– A co jeśli zaproszę cię na kolację?
Stricte profesjonalnie, oczywiście.
Porozmawiajmy o kampanii na jesień.
Victoria zawahała się.
Wiedziała, że to wymówka.
Wiedziała, że powinna odmówić.
– Mam dziecko – powiedziała nagle.
Chłopca w wieku czterech lat.
Sergiu.
Spodziewała się, że ta informacja sprawi, że on się wycofa.
Zamiast tego Andrei wydawał się szczerze zainteresowany.
– Nie mówiłaś mi o nim.
Jaki on jest?
– On… jest cudowny.
Jest wszystkim, co mam najlepszego w życiu.
– Chciałbym go poznać – powiedział Andrei po prostu.
Victoria zaśmiała się niedowierzająco.
– Nie sądzę, że rozumiesz.
Nie jestem dostępna na przygody.
Mam dziecko, obowiązki, rozwód za sobą…
– Kto powiedział coś o przygodach?
Zaprosiłem cię na kolację, a nie zaproponowałem ucieczki na Malediwy.
Victoria patrzyła na niego przez dłuższą chwilę.
Był szczery?
Czy po prostu grał rolę, by ją odzyskać?
– Dlaczego ja, Andrei?
Jest dziesiątki samotnych kobiet bez komplikacji, które powiedziałyby „tak” w mgnieniu oka.
Podszedł do niej, zabierając jej kartki i układając je starannie na stole.
– Ponieważ od momentu, gdy zobaczyłem cię niosącą ten ogromny arbuz na plaży, walczącą, by go nie upuścić, wiedziałem, że jesteś wyjątkowa.
A tamta noc tylko to potwierdziła.
Nie chcę kobiety bez komplikacji.
Chcę prawdziwą kobietę.
Victoria poczuła, jak jej kolana miękną.
– A jeśli to nie wyjdzie?
Jeśli będzie dziwnie w pracy?
– Wtedy będziemy dwójką cywilizowanych dorosłych, którzy będą dalej pracować razem – powiedział po prostu.
W następnym weekendzie Victoria zgodziła się na zaproszenie na kolację.
Poszli do dyskretnej włoskiej restauracji, z dala od miejsc, które odwiedzali ich koledzy.
Rozmawiali przez godziny – o dzieciństwie, marzeniach, niepowodzeniach, o Sergiu.
Andrei opowiedział jej o swoim nieudanym małżeństwie, które skończyło się trzy lata temu, bez dzieci.
O tym, jak praca stała się jego schronieniem.
Na deser lekko dotknął jej ręki.
– Chcę to zrobić dobrze tym razem.
Krok po kroku.
Victoria poczuła, jak mur wokół jej serca zaczyna się rozpadać.
W kolejnych tygodniach spotykali się regularnie.
W pracy utrzymywali stosunki ściśle zawodowe, chociaż czasem Victoria łapała spojrzenia pełne zrozumienia.
Andrei miał innowacyjne pomysły dla działu marketingu, a ich współpraca zawodowa przynosiła widoczne rezultaty.
Po miesiącu zaprosiła go do domu, aby poznał Sergiu.
Była to dla niej ważna decyzja – nie przedstawiła żadnego mężczyzny swojemu synowi od rozwodu.
Jej mama była zaskoczona, ale wyrozumiała.
– Jesteś pewna? – zapytała ją cicho, gdy Sergiu pokazywał Andreiemu swoją kolekcję samochodzików.
– Nie, odpowiedziała szczerze Victoria.
Ale chcę spróbować.
Ku jej zaskoczeniu, Andrei i Sergiu świetnie się dogadali.
Andrei miał nieskończoną cierpliwość i naturalny talent do komunikowania się z dziećmi.
Nie starał się narzucać jako figura ojcowska, raczej jako przyjaciel.
Sergiu zapytał go, czy umie grać w Minecrafta, a gdy Andrei przyznał, że nie, chłopiec ochoczo zaoferował, że go nauczy.
Patrząc, jak się bawią na dywanie, Victoria poczuła w gardle gulę.
Czy możliwe było, by dostała drugą szansę?
Czy była zbyt przestraszona, zbyt zabliźniona, by się naprawdę otworzyć?
Miesiące mijały.
Ich relacja rozwijała się naturalnie, bez presji.
Andrei stał się stałą obecnością w ich życiu.
Czasami, gdy Victoria patrzyła na niego gotującego w jej kuchni lub pomagającego Sergiu w lekcjach, zastanawiała się, czy nie śni.
Zimą, kiedy wszyscy troje pojechali w góry na kilka dni, Sergiu po raz pierwszy nazwał go „tatą Andrei”, kiedy budowali bałwana.
Victoria zamarła, bojąc się reakcji Andreia.
Ale on dalej dodawał marchewkowy nos do bałwana, jakby to było najnaturalniejsze na świecie.
Wieczorem, po tym jak Sergiu zasnął, Victoria poruszyła temat.
– Co do tego, co powiedział Sergiu dziś… nie musisz się czuć pod presją.
Andrei wziął jej ręce w swoje.
– Nie czuję presji.
Czuję się zaszczycony.
I przestraszony, przyznaję.
Ale bardziej zaszczycony.
Victoria w końcu pozwoliła łzom popłynąć.
– Boję się, że go zawiodę.
Jego.
Ciebie.
Ostatni raz, kiedy wierzyłam w szczęście…
– Wiem – przerwał jej delikatnie.
Ale czasami, Victoria, życie daje nam arbuza, kiedy najmniej się tego spodziewamy.
Zaśmiała się przez łzy, przypominając sobie tamten dzień na plaży.
– Obiecuję, że tym razem go nie upuszczę – szepnęła, przytulając się do niego.
Na zewnątrz padał spokojnie śnieg, pokrywając świat warstwą ochronnego, nieskazitelnego białego puchu.
W sąsiednim pokoju, Sergiu spał spokojnie.
A Victoria, po raz pierwszy od wielu lat, czuła się jak w domu – nie w miejscu, lecz w ramionach mężczyzny, który pokazał jej, że miłość może przyjść, gdy się jej najmniej spodziewasz, tak samo nieoczekiwana jak mężczyzna, który sprawia, że upuszczasz arbuza na odległej plaży.
Jeśli podobała Ci się ta historia, nie zapomnij podzielić się nią ze swoimi przyjaciółmi!
Razem możemy przekazać emocje i inspirację dalej.