— Gdzie idziesz, głupia? Stojimy pod twoim mieszkaniem od godziny, jesteśmy głodni! — rozbrzmiała szorstka melodia głosu cioci.

CIEKAWE

Wiktoria szła powoli ulicą, ciągnąc swoje kroki jak na autopilocie.

Dzień był strasznie długi: dwa spotkania, konflikt z dostawcą, raporty, które musiała poprawić z powodu błędu stażysty.

Wieczorem bolała ją głowa, myśli się mieszały, a jedyne, o czym marzyła, to dotrzeć do domu, zdjąć niewygodne buty, wziąć gorącą kąpiel i zapaść się w łóżko.

Telefon wibrował w torebce.

Wiktoria wyjęła go bez entuzjazmu, sądząc, że to jej mąż, Wowa, który chce wiedzieć, co przygotować na kolację.

Jednak patrząc na ekran, zobaczyła nieznany numer.

Zwykle nie odbierała połączeń od nieznajomych, ale coś powiedziało jej, że tym razem musi zrobić wyjątek.

— Halo, — powiedziała Wiktoria zmęczonym głosem, kontynuując marsz w stronę domu.

— Gdzie idziesz, głupia? Stojemy pod twoim mieszkaniem od godziny, jesteśmy głodni! — usłyszała w słuchawce ostry głos.

Wiktoria zatrzymała się, jak skamieniała, na chodniku.

Świat wokół niej nadal się poruszał, ludzie przechodzili obok, spiesząc się, ale ona stała w miejscu, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy.

Ten głos – ostry, z dobrze znanymi intonacjami – należał do cioci jej męża, Tatiany Władimirowny.

— Przepraszam, jak powiedziałaś? — zapytała Wiktoria, mając nadzieję, że źle zrozumiała.

— Co, jesteś głucha? — usłyszała zirytowany warkot w słuchawce.

— Przyszliśmy! Ja, twoja teściowa i Siergiej.

Stojemy pod twoim blokiem od godziny.

Zapomniałaś?

Wiktoria zmarszczyła brwi, starając się przypomnieć, co mogła zapomnieć.

Nie było żadnej uroczystości, żadnej specjalnej okazji.

Nikt jej nie powiedział, że rodzina męża przyjdzie.

— Tatiano Władimirowno, przepraszam, ale nie wiedziałam, że przyjdziecie, — powiedziała Wiktoria ostrożnie.

— Jak to nie wiedziałaś? — oburzyła się kobieta.

— Dogadaliśmy się z Wową już w zeszłym tygodniu!

On miał ci powiedzieć.

Wiktoria głęboko westchnęła.

Idealnie, kolejna „niespodzianka” od ukochanego męża.

Wowa miał zwyczaj „zapominać” powiedzieć jej ważne rzeczy, żeby tylko uniknąć odpowiedzialności.

— Wowa nic mi nie powiedział, — odpowiedziała Wiktoria stanowczo.

— Spóźniłam się w pracy, będę w domu za jakieś czterdzieści minut.

— Czterdzieści?! — głos Tatiany Władimirowny był pełen oburzenia.

— Umieramy z głodu, jesteśmy zmęczeni po drodze!

Nie możesz przyjść szybciej?

Wiktoria poczuła, jak rośnie w niej irytacja.

Rodzina męża pojawiła się bez zapowiedzi, była nieuprzejma i roszczeniowa, domagając się, żeby rzuciła wszystko i poszła je nakarmić…

Przyszła jej do głowy myśl: „A co, jeśli postanowiłam zostać u przyjaciółki na noc?

Albo jeśli byłam na delegacji?”

— Słuchajcie, nie wiedziałam, że przyjdziecie, — powiedziała Wiktoria jak najspokojniej.

— Pozwólcie mi dotrzeć do domu.

— Nie mamy czasu na czekanie! — westchnęła Tatiana Władimirowna.

— Siergiej prawie wchodzi po ścianach z głodu!

Siergiej – kuzyn męża, trzydziestopięcioletni mężczyzna, który nadal mieszkał z matką i nie potrafił nawet omletu sobie zrobić.

— Gdzie jest Wowa? — zapytała Wiktoria, czując, jak złość wzbiera jej w piersiach.

— Skąd mam wiedzieć?

Nie odbiera telefonu.

Pewnie zatrzymał się w pracy, — powiedziała Tatiana Władimirowna, niecierpliwie.

— Więc przyjdziesz, czy nie?

Wiktoria zakończyła rozmowę, nie żegnając się.

Serce biło jej szybko z wściekłości.

Natychmiast zadzwoniła do męża.

Długi ton, potem automat.

Spróbowała jeszcze raz – ten sam rezultat.

Znała ten trik: Wowa unikał połączeń, kiedy wiedział, że nadchodzi nieprzyjemna rozmowa.

„Więc on dokładnie wie, co się dzieje, — pomyślała Wiktoria.

— I, jak zwykle, się chowa.

Zrzucił całą odpowiedzialność na mnie.”

Telefon zadzwonił znowu.

Na ekranie pojawiło się imię teściowej, Niny Petrovnej.

— Vikulio, kochanie, już jesteś? — głos teściowej brzmiał przesadnie słodko.

— Zamarzłam trochę, a Tania już jest na granicy wytrzymałości.

— Nina Petrovno, przepraszam, ale naprawdę nie wiedziałam, że przyjdziecie, — powiedziała Wiktoria, starając się zachować spokój.

— Wowa nic mi nie powiedział.

— Aha? — udawała zaskoczenie teściowa.

— Ale on mówił, że się dogadaliście!

Cóż, zdarza się, kto nie popełnia błędów?

Chodź, pośpiesz się, kochanie.

Tania, na pustym żołądku, staje się nie do zniesienia.

Wiktoria wzięła głęboki oddech.

W oczach miała dwie opcje: pośpieszyć się do domu, nakryć stół i znosić bezczelność rodziny męża, albo… zrobić dokładnie to, co czuła, że powinna.

— Wiecie co? — powiedziała spokojnym, ale stanowczym tonem.

— Idźcie do restauracji lub zamówcie pizzę.

Ja wrócę do domu, kiedy wrócę.

— Co?! — prawie krzyknęła teściowa.

— Jak to mamy jeść w mieście?

— Dokładnie tak, — odpowiedziała Wiktoria.

— Miałam ciężki dzień w pracy.

Nikt mnie nie powiadomił o wizycie, więc nie mam obowiązku czekać na was z nakrytym stołem.

— Wiktorio, zmieniłaś się! — parsknęła Nina Petrovna.

— Jak możesz nas tak traktować?

— Zmieniłam się, rzeczywiście, — powiedziała Wiktoria, z uśmiechem na kąciku ust.

— I myślę, że podoba mi się ta wersja mnie.

A potem zakończyła rozmowę i zamiast spieszyć się do domu, kupiła kawę i udała się do parku.

Po raz pierwszy, zamiast być „idealną gospodynią” dla niezapowiedzianych gości, wybrała własny komfort.

I było jej cholernie dobrze.

Jeśli podobała ci się ta historia, nie zapomnij podzielić się nią z przyjaciółmi!

Razem możemy rozprzestrzeniać emocje i inspirację.

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen