Miała 64 lata, kiedy Danelia porzucił ją i wyrzucił z domu, postanawiając ożenić się z młodszą. Utrata syna i starość Liubow Sokołowej.

CIEKAWE

„Liuboczka, wybacz, zakochałem się w innej i chcę się ożenić” — po 26 latach wspólnego życia oznajmił jej Danelia.

No kto jej nie pamięta, „całego Związku Radzieckiego mamę”?

Pewnie każdy widz tak ją nazywał.

Wystarczy pomyśleć o filmach takich jak „Matka i macocha” czy „Dożyjemy do poniedziałku”, a nawet legendarna „Ironia losu”…

I co ciekawe — głównych ról miała niewiele.

Ale za to jaki rekord!

Wpadła prosto do Księgi Rekordów Guinnessa jako aktorka, która wystąpiła w niewiarygodnej liczbie filmów.

Pomyślcie tylko: aż 389 produkcji, a w dobrej setce z nich grała właśnie matki.

Sama aktorka mówiła, że tylko ukochane zajęcie ratowało ją w najtrudniejszych czasach, dawało odrobinę oderwania od ciężkich myśli i siłę, by iść dalej.

A los, trzeba przyznać, nie był dla niej łaskawy: były dramaty sercowe i chyba największa, nieodwracalna strata – odejście jedynego syna.

Z wiejskiej córki w aktorkę

Przenieśmy się do roku 1921, do Iwanowa-Woznesienska — właśnie tam zaczęła się historia życia Liubow Sokołowej.

Pochodziła z zupełnie zwykłej chłopskiej rodziny.

Po szkole młoda Liuba ruszyła zdobywać wielkie miasto — Leningrad.

Została przyjęta na wydział filologii pedagogicznej.

Wydawałoby się, że oto jej droga do zostania nauczycielką!

Ale los najwyraźniej miał wobec niej inne plany.

Wkrótce Liubow Sokołowa z powodzeniem przechodzi do szkoły aktorskiej u samego Siergieja Gierasimowa!

I to tam, w gorącej atmosferze przyszłych gwiazd teatru i kina, spotkała jego.

Swoją pierwszą, tę prawdziwą miłość.

Jej wybrankiem był Georgij Arapowski.

Mężczyzna był, trzeba przyznać, wyjątkowy — dostojny, inteligentny, a pochodzenie miał nieprzeciętne.

Do tego był o całe dziesięć lat starszy od swojej 19-letniej ukochanej.

Zachowywał się jak z powieści — uważnie, z bukietami kwiatów, wyrafinowanymi komplementami…

Później wspominała, jak on, dla zabawy, podnosił ją na ręce i niósł po schodach aż na szóste piętro, gdzie mieszkała wtedy jego rodzina.

No czy to nie romantyzm?

Jak rok 1941 zniszczył szczęście i zahartował charakter

Oczywiście planowali wspólną przyszłość, marzyli o tym, co ich czeka.

Wyobrażali sobie przytulny dom, radosny dziecięcy śmiech, długie lata spędzone razem…

Ale niestety nadszedł 1941 rok, i jak wiadomo, ten rok bezlitośnie zmienił wszystkie ich nadzieje.

Spokojne, uporządkowane życie przerwało się nagle.

Nie było możliwości wziąć ślubu, więc Liuba po prostu przeprowadziła się do Georgija z akademika.

I zamiast sceny, musieli stanąć przy fabrycznych maszynach.

Pracowali ponad ludzkie siły, dosłownie na wyczerpaniu.

Czasem zostawali nocować w zakładzie.

Ale ten wyczerpujący trud był tylko preludium do ciężarów, które spadły na młodą Liubow.

Nadeszła zima blokady Leningradu, a wraz z nią niedobory i ciągłe uczucie głodu, które nie oszczędzały nikogo.

Brak podstawowych rzeczy zabrał jej ukochanego męża i teściową, zostawiając młodą kobietę całkiem samą, twarzą w twarz z bólem.

Sama Liubow Sokołowa, w niewytłumaczalny sposób, przetrwała ten najtrudniejszy czas i później została ewakuowana na tyły, na „wielką ziemię”.

I tak, w czterdziestym drugim roku, Liubow znalazła się w Alma-Acie.

To tam ewakuowano WGIK.

Kontynuowała naukę, co oczywiście nie było łatwe.

Wyobraźcie sobie: ciągły brak jedzenia, przenikający chłód, podstawowe niedogodności życia codziennego…

Nowa miłość w wieku 38 lat: co skusiło aktorkę słynnego reżysera Danelię?

Po takich doświadczeniach, które ją spotkały, Liubow Sokołowa nie myślała nawet o nowym małżeństwie.

Oczywiście miała swoich wielbicieli, ale trzymała ich na dystans.

I tak to trwało dość długo.

Aż skończyła trzydzieści osiem lat.

I właśnie wtedy w jej życie wszedł On.

Gieorgij Danelia.

Reżyser — młody, pełen energii i pomysłów.

Był asystentem na planie filmu „Chodzenie przez męki”, w którym występowała Liubow Sokołowa.

Od razu zwrócił na nią uwagę.

No jak tu nie zwrócić?

Interesujący, z jakimś swoim wyjątkowym „smaczkiem”, inny niż wszyscy, a oczy mu płonęły!

Niezwykle utalentowany: grał na gitarze, śpiewał, świetnie rysował, a do tego był błyskotliwym i wesołym rozmówcą!

Nie mogła wtedy nawet przypuszczać, że jest młodszy od niej aż o dziewięć lat.

A on, spryciarz, nie śpieszył się z wyznaniami.

Danelia długo i konsekwentnie szukał drogi do jej serca.

I w końcu znalazł. Sokołowa, roztopiona, odwzajemniła mu uczucie.

I tak Lubow przeprowadziła się do Grigorija.

Rodzina Danelii, trzeba przyznać, przyjęła ją bardzo serdecznie, można wręcz powiedzieć – z otwartymi ramionami.

I w tamtej chwili pewnie wszyscy myśleli, że czeka ich tylko jasna, bezchmurna przyszłość pełna miłości i harmonii.

No, jak inaczej mogło się wydawać?

A w 1959 roku w ich rodzinie pojawił się nowy członek – na świat przyszedł synek.

Postanowili nazwać chłopca Nikołajem.

To imię nie zostało wybrane przypadkowo: po pierwsze, na cześć ojca Grigorija Danelii, a po drugie, co szczególnie wzruszało Lubow, na cześć świętego Mikołaja Cudotwórcy.

Bo ona naprawdę wierzyła, że to właśnie ten święty ochronił ją w tych dniach blokady Leningradu.

Miała nawet swoją osobistą historię: jakoby wtedy objawił się jej w postaci zwykłego człowieka i nauczył modlitwy „Ojcze nasz”.

Życie w cieniu geniusza: dlaczego Danelia nie spieszył się do urzędu stanu cywilnego i co przez 26 lat znosiła Sokołowa?

Ale wiecie co? Sam Grigorij Danelia nie był jakoś szczególnie zachwycony pojawieniem się potomka.

Przynajmniej oficjalne sformalizowanie ich związku szło mu bardzo opornie, to na pewno.

Na wszystkie pytania matki: „kiedy ślub?”, odpowiadał jakoś wymijająco i mgliście.

Mówił, że jedno pójście do urzędu wystarczy (a on już był przecież w związku małżeńskim z Iriną Ginzburg, córką wpływowego urzędnika, z którą miał córkę).

Lubow nie naciskała, nie robiła presji.

Dla niej najcenniejszym skarbem był jej synek, jej kochany Kolenka.

Po prostu cieszyła się każdym jego nowym krokiem, z czułością obserwowała, jak rośnie, i oczywiście zauważała w nim cechy ojcowskiego talentu.

Tymczasem kariera Grigorija Danelii rozwijała się błyskawicznie.

Stawał się coraz bardziej znanym i poszukiwanym reżyserem.

A Lubow Sokołowa?

No cóż, ona jakoś niezauważalnie zeszła na drugi plan, jakby rozpłynęła się w cieniu jego sławy.

Rodzina, domowe obowiązki, nieustanna troska o dorastającego syna – całe to, niełatwe brzemię spadło wyłącznie na jej kobiece ramiona.

Często musiała odmawiać bardzo kuszących propozycji i ciekawych ról, by tylko być blisko swoich najbliższych.

Danelia zaś praktycznie żył na planach zdjęciowych.

Wieczne wyjazdy, twórcze delegacje, poszukiwanie inspiracji…

No i jak to niestety często bywa w świecie artystów, nie obyło się bez przelotnych romansów na boku.

Plotki i szepty za plecami – oczywiście docierały do niej.

Wiedziała o wszystkim.

I, naturalnie, przeżywała to – kto by nie przeżywał na jej miejscu?

Ale starała się tego nie pokazywać.

Milczała, znosiła wszystko z zadziwiającą cierpliwością.

Nie było ani głośnych awantur, ani histerii.

Po prostu dalej troszczyła się o niego jak o najbliższą i ukochaną osobę.

Po prostu się wycofała, fizycznie, co najwyraźniej nie bardzo przeszkadzało samemu Danelii.

Zdrada po 26 latach wspólnego życia

Przez całe dwadzieścia sześć lat żyli razem.

A potem, któregoś dalekiego od piękna dnia, Grigorij Danelia wrócił do domu i jak grom z jasnego nieba oznajmił:

„Luboczka, wybacz, zakochałem się w innej i chcę się ożenić”.

W pierwszej chwili Lubow Sokołowa pomyślała, że to jakiś zły żart, prowokacja.

Ale nie, Danelia był całkowicie poważny.

Dał jej jasno do zrozumienia, że w jego mieszkaniu niestety już nie ma dla niej miejsca.

W zasadzie wyrzucił ją z domu, mówiąc prosto z mostu.

I odeszła z jego życia.

Odeszła tak cicho i niezauważenie, jak przez te wszystkie lata obok niego żyła.

Bez ani jednego skandalu, bez gorzkich wyrzutów.

Szybko, starając się nie pokazać swojego stanu, spakowała swoje skromne rzeczy, z całych sił powstrzymując napływające łzy.

Kilka kursów taksówką – i oto była już w swoim starym, małym mieszkanku, otoczona walizkami, wypełnionymi nie tyle rzeczami, co wspomnieniami o wspólnie spędzonych latach.

Jak to jest, co?

Rodzinny pierścionek – inna kobieta

Po rozstaniu z Lubow, Grigorij związał się z inną aktorką, Galiną Jurkow.

Była, swoją drogą, czternaście lat od niego młodsza.

I, jak mówią, podarował jej w prezencie rodzinny srebrny pierścionek, który miał dla niego szczególne znaczenie.

A Lubow Sokołowa?

W swoich 64 latach znalazła się w trudnej sytuacji: sama, z ciężarem na sercu po przeżyciach.

Najcięższa strata: tajemnicza śmierć jedynego syna

Nie minęło nawet pół roku od ich rozstania, gdy na Lubow Siergiejewnę spadła nowa wiadomość.

Wiadomość, która bez przesady wywróciła całe jej dalsze życie do góry nogami.

Jej syn.

Jedyne, gorąco ukochane dziecko, Nikołaj.

Jeszcze tak młody, zaledwie dwadzieścia sześć lat, obiecujący reżyser pełen pomysłów i energii życiowej.

Jego droga na tym świecie zakończyła się tak nagle, tak niespodziewanie.

Tego feralnego dnia odwiedził go jeden z kolegów i najwyraźniej wypili jakąś niskiej jakości wódkę, co doprowadziło do nieodwracalnych i bardzo smutnych konsekwencji.

Jak to jest przeżyć matce?

Dla matczynej duszy było to niewyobrażalnie ciężkie przeżycie, nie do opisania słowami.

Ale i z tą nieodwracalną stratą, ta silna kobieta jakoś sobie poradziła, znalazła w sobie odwagę, by iść dalej.

Co dało jej siłę w tamtym momencie, zapytacie?

Przede wszystkim jej ukochana praca, jej zawód.

I oczywiście wnuczki – dwie córki Nikołaja, dwie małe dziewczynki, które zostały po nim.

To właśnie one, te malutkie istoty, stały się dla niej głównym wsparciem, pocieszeniem, tym promykiem światła, który pomaga nie zboczyć z drogi nawet w najgłębszym mroku.

Niezłomna: praca do końca

Nawet gdy lata dawały się we znaki, Lubow Siergiejewna znajdowała siły, by wychodzić na teatralną scenę.

Organizowała wieczory twórcze, spotykała się ze swoimi wiernymi widzami, a na tych spotkaniach często czytano wiersze jej syna, który tak wcześnie odszedł z tego świata.

I co zaskakujące, co naprawdę budzi podziw: w jej sercu nie było miejsca na żadne urazy czy, broń Boże, złość.

Niewyczerpana wiara i ogromna miłość do ludzi – to właśnie, jak się wydaje, dawało jej oparcie aż do samego końca.

Rok 2001 był dla niej zaskakująco owocny artystycznie – zagrała aż w pięciu serialach!

Możesz sobie wyobrazić?

I właśnie w tym 2001 roku zakończyła się jej ziemska droga.

Miała siedemdziesiąt dziewięć lat.

Ale imię Lubow Sokołowej, tej niezwykłej kobiety i aktorki, na zawsze pozostanie w naszych sercach i pamięci.

Bewerten Sie den Artikel
Mit Freunden teilen